Wciąż nie udało się ugasić pożaru w halach miejskiego archiwum. Strażacy od soboty wieczorem starają się nie tylko dotrzeć do źródła ognia, ale też zniwelować zadymienie, które nie pozwala na skuteczne ugaszenie pożaru. Nie wiadomo jakie dokumenty spłonęły. Wiadomo jednak, że części z nich nie uda się odzyskać i to właśnie sprawia, że coraz więcej mieszkańców zadaje pytanie. Jak tak nowoczesny obiekt mógł po prostu spłonąć?
Miejskie archiwum Urzędu Miasta miało mieścić się w trzech nowoczesnych halach. Dwie z nich były już w pełnym użytku, trzecia jest na ukończeniu i niebawem powinna być gotowa. Trwający wciąż pożar budzi jednak sporo wątpliwości i każe stawiać nowe pytania dotyczące projektu budynków i ich zabezpieczenia. Warto przypomnieć bowiem, że obiekty były projektowane stricte pod kątem przechowywania w nich dokumentów. Z tego powodu miały systemy utrzymujące odpowiedni poziom wilgotności, ale także system suchego gaszenia, który w razie pożarów poradziłby sobie z ogniem, nie uszkadzając przy tym dokumentów. Okazuje się, że ten drugi nie zadziałał, jak powinien.
– W archiwum przechowywana była m.in. dokumentacja akt osobowych i książki meldunkowe sprzed kilku–kilkunastu lat, dokumentacja Prezydium oraz Miejskiej Rady Narodowej Miasta Krakowa i Urzędu Miasta Krakowa od 1974 r. Część dokumentacji była zdigitalizowana, istnieje też duża szansa na jej odtworzenie dzięki wymianie korespondencji z instytucjami, np. ministerstwami czy sądami. Wciąż nie znamy przyczyny pożaru – w tej sprawie współpracujemy z Prokuraturą Rejonową Kraków-Nowa Huta, postępowanie prowadzi też policja – napisał na swoim Facebook’u prezydent Jacek Majchrowski.
Policja prowadząca śledztwo w sprawie pożaru przesłuchała już świadków zdarzenia i pracowników archiwum. Zabezpieczono i przejrzano również monitoring, który jednak nie wykazał nic podejrzanego. Na ten moment ciężko podejrzewać więc, by za pożarem stały osoby trzecie. Wciąż jednak nie wiadomo co spowodowało pożar w nowoczesnych halach i w dwóch jednocześnie.
Strażacy starają się dostać do wnętrza hali, konieczne było usunięcie jednej ze ścian hali. Oni sami przyznają, że to, co miało być doskonałym zabezpieczeniem dla dokumentów, stało się również ogromną barierą dla strażaków, którzy od dwóch dni nie mogą dotrzeć do źródła ognia. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że budynki miały wszystkie niezbędne odbiory techniczne oraz przeciwpożarowe, a także bieżące przeglądy instalacji. Ponadto zostały wykonane zgodnie z dokumentacją projektową.
fot. Facebook/Jacek Majchrowski