Debata pokazała, że miastem nie da się rządzić z doskoku, a partyjne legitymacje więcej szkodzą, niż przynoszą realnego pożytku. Wczoraj w Warszawie podczas debaty zorganizowanej przez Radio Eska i SuperExpress dyskutowali ze sobą Andrzej Kulig, Stanisław Mazur, Łukasz Kmita, Aleksander Miszalski, Rafał Komarewicz oraz Konrad Berkowicz. Ostatnia czwórka na debatę nie miała daleko, bo obecnie zasiada w ławach sejmowych. Wśród kandydatów zabrakło Łukasza Gibały, który przekonywał, że debatowanie o Krakowie w studiu w Warszawie… mu się nie podoba.
Była to druga już debata kandydatów na prezydenta Krakowa. Pierwsza zorganizowana przy okazji rozmowy o rozwoju i kondycji kultury w Krakowie odbiła się w środowisku szerokim echem. Wielu mieszkańców miało okazję po raz pierwszy zobaczyć i usłyszeć, co mają do powiedzenia twarze znane do tej pory głównie z plakatów wyborczych. Było to też zderzenie z rzeczywistością, a bardziej brakiem wiedzy niektórych kandydatów o tym, jak funkcjonuje miasto, skąd można pozyskiwać środki, jak realizować inwestycje, a nawet… kto wybiera skład kapituły przyznającej nagrody i odznaczenia dla zasłużonych osób.
Druga debata została zorganizowana w Warszawie, dlaczego? Bo tam Radio Eska i SuperExpress zorganizowały profesjonalne studio, w którym spotkała się większość kandydatów. Większość, bo Łukasz Gibała odmówił udziału, oficjalnie zasłaniając się miłością do Krakowa. Może i dobrze, bo póki co najlepiej wychodzi mu jednak tworzenie internetowych postów. Za to do dyskusji stanął Stanisław Mazur z Uniwersytetu Ekonomicznego, obecny wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig oraz trójka posłów: Aleksander Miszalski z Platformy Obywatelskiej, Rafał Komarewicz z Polski 2050 oraz Konrad Berkowicz z Konfederacji i Łukasz Kmita z Prawa i Sprawiedliwości. Ponownie mieliśmy okazję się przekonać, że doświadczenie i wiedzę o funkcjonowaniu miasta zdobywa się z wiekiem, a same wyborcze obietnice mogą wystarczyć jedynie do zwycięstwa, ale potem trzeba będzie się z nich rozliczyć, a to już nie taka prosta sprawa. Zabrakło konkretnych informacji dot. sposobów, z którymi niektórzy kandydaci będą chcieli sobie poradzić z problemami miasta. Były za to złote obietnice i zapowiedzi, że Kraków pod wodzą nowego prezydenta zamieni się w kraj mlekiem i miodem płynący.
Trudno wyróżniać któregoś z kandydatów, ale można posiłkować się wynikami internetowej sondy, w której organizatorzy prosili o wskazanie zwycięzcy debaty. Najwięcej głosów uzyskali Andrzej Kulig (40 proc. stan na godz. 22.00 dn. 6.03) oraz Aleksander Miszalski (38 proc.).
Kandydatowi Platformy Obywatelskiej nie można odmówić energii do działania i sprawnego realizowania polityki… partii. Kampania byłego radnego, a obecnie posła na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, do złudzenia przypomina bowiem kampanię realizowaną przed październikowymi wyborami przez Donalda Tuska i jego partię. I to właśnie partia jest tu największym problemem. Lata doświadczeń pokazywały już- i to na przykładzie wielu Polskich miast, że wywodzący się i legitymujący przynależnością do partii politycznej prezydent, musiał chcąc nie chcąc realizować partyjne interesy, a gdy partia ta sprawuje jednocześnie władzę centralną, to miasto staje się kukiełką politycznego teatru, choć oddać trzeba możliwość pozyskiwania funduszy centralnych i z pewnością nieco lepszą ścieżkę komunikacji z rządzącymi.
Obecny wiceprezydent Krakowa zdaje się być najbardziej wyważonym w swoich zapowiedziach i osądach, a do tego posiada ogromne doświadczenie w pracy w samorządzie, co udowadniał podczas debaty, rzeczowo i szczegółowo wyjaśniając, jak wyglądają procesy inwestycyjne, planowania czy zrównoważonego rozwoju miasta. Na jego korzyść przemawia też fakt, że w odróżnieniu od Miszalskiego, nie jest on członkiem żadnej partii politycznej, a jednocześnie uzyskując poparcie PSL i Władysława Kosiniaka-Kamysza jest w stanie skutecznie rozmawiać z rządem np. na temat finansowania dużych inwestycji, które są planowane w Krakowie w najbliższych latach. Kulig ponownie podkreślał jednak, że chce skończyć z gigantomanią i finansowaniem z budżetu miasta ogromnych, ale często nieopłacalnych inwestycji jak np. Trasa Łagiewnicka. Wyciąganie wniosków z wielu lat rządów Jacka Majchrowskiego, ma być w jego ocenie korzyścią, a nie obciążeniem.
Do wyborów został miesiąc i z pewnością będzie to czas wytężonej pracy sztabów wyborczych, które muszą powalczyć o głosy mieszkańców. O ile nie ulega wątpliwości, że jeśli potwierdzą się przedwyborcze sondaże, to do drugiej tury bez problemów awansuje Łukasz Gibała. Wciąż nie jest jasne, z kim będzie w tej drugiej turze walczył, a scenariuszy jest kilka:
- jeśli awansuje Łukasz Kmita z Prawa i Sprawiedliwości, to nie będzie mógł liczyć w II turze na głosy wyborców KO, co sprawi, że zwycięży Łukasz Gibała,
- jeśli zaś awansuje Aleksander Miszalski, to analogicznie zostanie pozbawiony większości głosów wyborców PiS i Gibała będzie mógł świętować zwycięstwo,
- trzecim ze scenariuszy jest awans Andrzeja Kuliga (który w przedwyborczych sondażach jest na 3. miejscu), który wydaje się, że będzie mógł liczyć na głosy zarówno części wyborców PiS, jak i PO i KO, co sprawia, że będzie on realnym kontrkandydatem i alternatywą dla wyborców, którzy nie chcą, by Krakowem rządził Łukasz Gibała.