fbpx
Kraków Sport

Wisła Kraków nad kolejną przepaścią. Kolejne zawirowania przy Reymonta

„Powiedziały jaskółki, że niedobre są spółki”- to przysłowie nabiera dziś zupełnie innego znaczenia w kontekście sytuacji w Wiśle Kraków, która ponownie w swojej historii znajduje się nad poważną przepaścią- finansową, organizacyjną i sportową. Na jaw wychodzą nowe fakty, które pokazują, że udziałowcy, którzy zdecydowali się ratować Wisłę Kraków w 2019 roku, już dawno nie mówią wspólnym językiem, a czasem… w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Nowe światło na to, co dzieje się przy Reymonta, rzucił kolejny ze współwłaścicieli- Tomasz Jażdżyński, który na spotkaniu z dziennikarzami był pełen nadziei, że to ostatnia konferencja z jego udziałem, jako osoby związanej z Wisłą. – Atmosfera wokół mnie i moich bliskich staje się niebezpieczna – przekonywał.

O tym, że w Wiśle Kraków dzieje się źle, wiadomo nie od dziś, nie od wczoraj, nawet nie od miesięcy, a od lat. W ostatnim czasie, po przejęciu klubu przez trio: Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski, kibice odzyskali jednak wiarę w to, że klub wróci do czasów dawnej świetności i ponownie będzie liczył się choćby na krajowym podwórku. Po trzech latach wiemy już, że nic z tego nie wyszło, a klub, zamiast odzyskiwać sportową i organizacyjną jakość, wpada w coraz większe tarapaty. Okazuje się jednak, że spadek z Ekstraligi do I ligi wcale nie musi być największym problemem Białej Gwiazdy.

W czasie spotkania Tomasza Jażdżyńskiego z dziennikarzami padło wiele cierpkich słów. Wiele z nich pokrywało się z tym, co już jakiś czas temu podczas emocjonalnego wystąpienia przekazywał Jarosław Królewski. Obaj wskazali, że Wisła jest i była zarządzana w sposób nieprawidłowy, podejmowano błędne decyzje, które generowały kolejne problemy natury organizacyjnej i finansowej, a to z kolei odbijało się również na kondycji sportowej klubu. Nie zabrakło też wymownej ciszy, po pytaniu o kontakty i współpracę Jażdżyńskiego z Jakubem Błaszczykowskim, który był niejako twarzą akcji ratowania Wisły w 2019 roku. Wiele wskazuje więc na to, że zarówno biznesowo, jak i towarzysko między udziałowcami już dawno nie ma dobrych relacji, co potwierdzają nie tylko oni sami, ale również pracownicy klubu i osoby związane z Białą Gwiazdą.

Władysław Nowak rezygnuje, Królewski nowym prezesem

Podczas swojego spotkania z dziennikarzami Jarosław Królewski przekonywał, że najprawdopodobniej odejdzie z klubu, przekazując swoje udziały zewnętrznemu inwestorowi. Miał rozmawiać w tej sprawie z Wojciechem Kwietniem (właścicielem Wieczystej Kraków przyp. red.), o którym od dłuższego czasu mówi się w kontekście przejęcia Wisły. Padła również propozycja ze strony Królewskiego, że jest on w stanie oddać swoje akcje za złotówkę dotychczasowym udziałowcom, jeśli ci wykażą taką wolę. Ostatnią z zaproponowanych opcji było przejęcie udziałów od Jażdżyńskiego i Błaszczykowskiego i tym samym całego klubu przez Królewskiego- na zastanowienie się, dał „kolegom” czas do północy 23 listopada i wówczas właśnie nastąpił przełom.

Na granicy tego terminu miało dojść do wieczorno-nocnego spotkania Królewskiego z Jażdżyńskim, w trakcie którego obaj panowie doszli do porozumienia i niebawem właściciel Synerise ma stać się większościowym udziałowcem, dzięki czemu zyska decyzyjność, na której brak narzekał podczas prasowego briefingu. Na potwierdzenie tych słów podjęto również decyzję o nominowaniu Królewskiego na stanowisko prezesa, które zwolniło się po tym, jak jeden z mniejszych udziałowców Władysław Nowak złożył przed zarządem rezygnację. Ważny jest również fakt, że to Królewski miał w ostatnich dniach przelać na konto Wisły Kraków kilka milionów złotych, które są niezbędne do zapewnienia ciągłości funkcjonowania klubu. W ogólnym rozrachunku Wisła znajduje się bowiem na sporym minusie, który sięga 14 mln złotych, a udziałowcy coraz mniej chętnie realizują kolejne przelewy.

Życie ponad stan

Nie od dziś mówi się, że problemem Wisły Kraków są błędne decyzje, które pociągały za sobą spore konsekwencje finansowe. Największa wina spada w tym przypadku na poprzedni zarząd i prezesa Dawida Błaszczykowskiego, który miał realizować drogą politykę kadrową, choćby w odniesieniu do piłkarzy.

– Piłkarz, który zastąpił Sławka Peszkę zarabia 125 tys. złotych, podczas gdy Peszko był w stanie zredukować swoje zarobki z 40 do 25 tys. Na to nie zgodził się jednak Jażdżyński, który po prostu nie chciał go w klubie – mówi anonimowo jedna z osób związanych z Wisłą Kraków.

Takich błędnych decyzji było jednak zdecydowanie więcej, a problemy mnożyły kolejne nieprawidłowości, które w efekcie doprowadziły do dzisiejszego, opłakanego stanu, w jakim znalazła się Wisła Kraków. Klub nie radzi sobie finansowo, bo sportowa jakość jest wątpliwa i drużyna znajduje się w środkowej części tabeli I ligi. Ciągłe zmiany organizacyjne również nie wpływają pozytywnie na pracę klubu, a wśród pracowników narasta niepewność związana nie tylko z opóźnieniami wypłaty wynagrodzeń, ale również przyszłością, która nie rysuje się wcale w różowych barwach.