Andrzej Kulig wyzwał Łukasza Gibałę na pojedynek twarzą w twarz. „Zapraszam Pana Radnego Łukasza Gibałę, totalnego krytyka tego, co od lat dzieje się w mieście, by porozmawiać w debacie jeden na jeden o tym, co interesuje mieszkańców, czyli o trudnych sprawach, konkretnych problemach” – mówi w opublikowanym w mediach społecznościowych filmie obecny wiceprezydent. Już teraz wiadomo jednak, że debaty nie będzie… a przynajmniej nie przed wyborami zaplanowanymi na 7 kwietnia. Łukasz Gibała nie podjął rękawic, czego się obawia?
Łukasz Gibała przez wielu nieprzychylnych mu mieszkańców, nazywany jest „wiecznym kandydatem na prezydenta Krakowa”. Radny już dwukrotnie próbował swoich sił w wyborach, ale zawsze przegrywał. Tym razem jednak tuż po zakończeniu poprzednich wyborów wyciągnął wnioski i zaczął prowadzić swoją kampanię wizerunkową i jednocześnie też wyborczą. Nie jest tajemnicą, że wykorzystując potężne nakłady finansowe, stworzył liczne profile i grupy internetowe, które od lat promują jego osobę, kreując wizerunek społecznika, miłośnika i obrońcy zieleni oraz polityka będącego blisko mieszkańców. W ostatnich tygodniach na tym wizerunku pojawiły się jednak poważne rysy. O ile bowiem w Internecie Gibała radzi sobie całkiem nieźle, o tyle w przedwyborczych debatach nie wypadał już tak dobrze i ostatecznie jego sztab podjął decyzję o… ograniczeniu liczby debat, w których ich kandydat bierze udział.
– Andrzej Kulig uczestniczy we wszystkich debatach organizowanych od początku kampanii przez różne środowiska i w różnych miejscach. Z szacunku do mieszkańców. Jak podkreśla – rozmawia z każdym. Zwłaszcza o Krakowie. Łukasz Gibała wybiera debaty, w których chce uczestniczyć. – informuje sztab Andrzeja Kuliga.
Kulig podkreślił również, że formuła dotychczasowych debat nie pozwala dokładnie poznanie pomysłów na miasto i rzeczową dyskusję. „Wygłaszane są same formułki, a możliwość polemiki ograniczona do jednego lub dwóch pytań bezpośrednio skierowanych do konkurentów” – tłumaczy wiceprezydenta Krakowa.
Debaty nie będzie!
Już teraz wiadomo jednak, że do pojedynku Kulig vs. Gibała nie dojdzie, bo… ten drugi nie przyjął wyzwania i- podobnie, jak w przypadku innych debat, przygotował wymówkę. Tym razem, to nie miejsce debaty, jej czas czy uczestnicy staną na przeszkodzie, ale… no właśnie co?
– Jeśli będzie II tura wyborów i wejdzie do niej Andrzej Kulig, oczywiście spotkam się z nim w debacie 1:1. Ale teraz mamy debaty wszystkich kandydatów, takie rozwiązanie jest sprawiedliwe i nie ma żadnego wytłumaczenia dla robienia wyjątków – odpowiedział Łukasz Gibała i jego sztab dziennikarzom Gazety Krakowskiej.
To oznacza, że wyborcy będą musieli poczekać do drugiej tury, która będzie decydująca ws. wyboru nowego prezydenta Krakowa.
Gibała zapewne wolałby, żeby jego konkurentem w drugiej turze był jeden z dwójki: Łukasz Kmita, Aleksander Miszalski. W takim układzie bowiem trudno wyobrazić sobie, by wyborcy PO przekazali swoje głosy na kandydata Prawa i Sprawiedliwości i analogicznie wyborcy PiS zagłosowali na kandydata PO. W każdym z tych układów wygrywa zatem dość wyraźnie Łukasz Gibała. Wydaje się więc, że jedynie Andrzej Kulig, który wg. niektórych sondaży jest na 3 miejscu przedwyborczej potyczki, jest jedynym realnym zagrożeniem dla Gibały w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Jeśli jednak Gibała czuje się pewny swej wiedzy i kompetencji, powinien przystać na pojedynek zaproponowany przez wiceprezydenta Krakowa. Co innego jeśli czuje, że mógłby na takiej debacie tylko i wyłącznie stracić…