fbpx
Kraków

Błędy projektowe, wykonawcze i złe użytkowanie przyczyną pożaru w archiwum miejskim

System gaśniczy był źle zaprojektowany, podobnie jak regały, na których spoczywało zbyt dużo akt – to wstępne przyczyny pożaru, do którego doszło w miejskim archiwum na początku ubiegłego roku – donosi radio RMF FM. Z rozmów i dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wynika, że pożar i jego przebieg, to splot wielu błędów zarówno na etapie projektowania, jak i użytkowania obiektu. 

Z informacji dziennikarzy RMF FM, wynika, że sami strażacy biorący udział w akcji gaszenia oraz opiniowaniu przyczyn pożaru, zwracali uwagę, że podstawowym błędem była zmiana systemu gaśniczego z gazowego na aerozolowy. Wszystko odbyło się jednak zgodnie z prawem, gdyż po raz pierwszy 19 stycznia 2009 roku Małopolski Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej wydał zgodę na zmianę systemu gaśniczego i zamontowanie stałych urządzeń gaśniczych gazowych na azot. 

Nie była to jednak ostatnia zmiana decyzji w tej sprawie. Kolejna nastąpiła w 2017 roku, gdy do komendanta zgłoszono się z wnioskiem o zmianę systemu gaśniczego na aerozolowy. Na czym polegała różnica? System gazowy był oparty na butlach, w których składowany był azot. Te wymagały jednak utworzenia specjalnego pomieszczenia do składowania, ale zapewniały jednocześnie najwyższą wydajność. Najprawdopodobniej z uwagi na oszczędność powierzchni, zdecydowano się jednak na zastosowanie urządzeń aerozolowych, które – jak udowodnił przebieg pożaru, nie spełniły pokładanych w nich nadziei. 

Problemem było również zapewnienie dostępu dla wody w przypadku prowadzenia akcji gaśniczej z zewnątrz. Już na etapie projektowym wskazywano bowiem, że w okolicy nie ma wystarczającej ilości wody, ale mimo tego inwestor nie zdecydował się na budowę dodatkowego zbiornika, co przełożyło się bezpośrednio na przebieg akcji gaśniczej już po wybuchu pożaru.

Wydaje się, że to właśnie zaniedbania w kwestii projektu i wykonania systemu przeciwpożarowego okazały się kluczowe dla przebiegu całej akcji i samego pożaru. Dziennikarze RMF FM dotarli bowiem do dokumentów, z których wynika, że: 

„W instrukcji ich obsługi (urządzeń gaśniczych SUG przyp. red.) wyraźnie zostało napisane, że odstęp między systemem ładunków inicjujących, a materiałem, do którego sięgać może strumień inicjujący system, powinien być co najmniej metrowy. Jak ustaliliśmy, nie było tego odstępu, ponieważ szafy z archiwaliami sięgały aż po sufit. Ładunki umieszczone na słupach oddalone były czasem tylko o kilkanaście  centymetrów. Co więcej, zbiorniki z ładunkami miały mieć do 2 kilogramów, a te w archiwum ważyły – UWAGA – ponad 6 kilogramów. Co ciekawe urządzenia przewidziane w pierwotnym projekcie były lżejsze i miały być umieszczone na suficie, a bezpieczna odległość od chronionych materiałów wynosiłaby ponad półtora metra. Gdyby chciano się do tego stosować, to w wysokiej na 3 metry hali po umieszczeniu tych urządzeń, regały miałaby maksymalnie 1,5 metra wysokości. To byłoby bez sensu.

W urządzeniach ponad 6-kilogramowych było inaczej. Ilość środka gaśniczego była ta sama, ale urządzeń gaśniczych dwa razy mniej. Co więcej, w tych większych urządzeniach była chłodnica. Dzięki temu bezpieczna odległość ich montażu skracała się do 75 centymetrów.

W chwili, kiedy SUG-i zaczęły działać, strumień gorących gazów prawdopodobnie sięgnął archiwalnych kartek.”

Według dokumentów wszystko się zgadza- w 2018 roku kierownik robót złożył oświadczenie o zgodności wykonania urządzenia przeciwpożarowego z założeniami projektowymi. W rzeczywistości było jednak nieco inaczej, bo ustalenia dziennikarzy potwierdzają, że między projektem budowlanym, a wykonawczym pojawiło się sporo różnic w stosunku do dokumentacji projektowej. 

Przede wszystkim w pierwotnym projekcie założono, że w halach będzie zamontowanych 190 sztuk generatorów SUG umieszczonych pod sufitem. Każda miała mieć wagę do 3 kilogramów. W projekcie wykonawczym zmieniono liczbę na 86 sztuk generatorów o większej wadze – 6,2 kilograma! Umieszczono je na podporach kolumnowych. Zamontowano urządzenie gaśnicze DSPA 8-2.” – czytamy w tekście dziennikarzy RMF FM. 

Nie bez znaczenia jest również kwestia zaprojektowania i odpowiedniego ustawienia regałów, które znalazły się w archiwum. Te bowiem miały stanąć w hali już po montażu systemu przeciwpożarowego i uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie, co mogło być kluczowe dla działania całego systemu gaśniczego. Z instrukcji przytaczanej przez dziennikarzy wynika bowiem, że pomiędzy urządzeniami SUG, a potencjalnym ładunkiem łatwopalnym powinien być zachowany dystans co najmniej 1 metra. W rzeczywistości było jedynie kilkanaście centymetrów. 

Ponadto w projekcie założono, że będą cztery rzędy regałów, a ustawiono pięć. Urządzenia SUG znajdowały się więc w niewłaściwych miejscach i zamiast być skierowane w wolną przestrzeń, celowały ładunkiem wprost na regały. 

Dziennikarze zwracają również uwagę, że według ich ustaleń, najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru w archiwum było bezpośrednie oddziaływanie aerozolu gaśniczego na przechowywane akta zaraz po uruchomieniu generatorów.