Za mieszkanie w Krakowie zapłacimy mniej, ale wciąż ceny za metr kwadratowy są wysokie – tak wynika z najnowszego raportu firmy Expander i Rentier.io. W maju ceny mieszkań pod Wawelem spadły o 3 procent. Wzrosła za to liczba mieszkań wystawianych na sprzedaż. Niewątpliwie jest to efekt pandemii koronawirusa, która odbije się na rynku nieruchomości również w przyszłości – oceniają specjaliści.
Z raportu firmy Expander i Rentier.io wynika, że w maju za metr kwadratowy mieszkania w Krakowie trzeba było zapłacić średnio 8 714 złotych- drożej było jedynie w Gdańsku oraz w Warszawie. To o 9 procent więcej niż w maju 2019 roku, ale już w maju tego roku, średnia cena spadła o 3 procent. Spadki nie dotyczą jednak tylko Krakowa. Podobna sytuacja występuje w większości dużych miast. Wyjątkiem jest np. Warszawa i Katowice, gdzie mimo trwającej pandemii koronawirusa ceny wzrosły o kolejno 2 i 4 procent.
„Obecnie wydaje się, że kluczowe dla poziomu cen mieszkań będą dwa elementy – bezrobocie i to czy pojawi się druga fala epidemii. Im wyższe bezrobocie, tym mniej osób stać na kredyt. Istotne spadki cen są więc prawdopodobne, ale pod warunkiem, że przez dłuższy czas utrzyma się wysokie bezrobocie. Obecnie wydaje się, że jest to mało prawdopodobne.” – czytamy w raporcie Expandera i Rentier.io
Oprócz spadku cen specjaliści rynku nieruchomości zanotowali też wyraźny spadek zainteresowania kredytami, co potwierdzają dane Biura Informacji Kredytowej. Wpływ na to miał nie tylko strach przed inwestowaniem w nieruchomości czy przed utratą pracy. Klienci w obawie przed kontaktami z obcymi osobami i ewentualnym zakażeniem rezygnowali również z wizyt w bankach i spotkań z doradcami kredytowymi. Warto jednak zaznaczyć, że kredyty są obecnie jednymi z najtańszych w historii za sprawą rekordowo niskich stóp procentowych.
W swoim raporcie specjaliści Expandera i Rentier.io zwracają jednak uwagę, że jest też druga strona medalu tanich kredytów. Banki zwiększyły marże i wyraźnie podniosły wymagania stawiane ewentualnym kredytobiorcom. Zaostrzono wymagania dotyczące m.in. posiadania wkładu własnego. Niektóre banki oczekują wkładu nawet na poziomie 30 procent, co dla wielu klientów może być barierą nie do przeskoczenia – szczególnie dla młodych ludzi, którzy marzyli o zakupie własnego mieszkania czy domu.
Ekonomiści podkreślają, że obecnie zdecydowanie łatwiej mają klienci posiadający odpowiednio dużą kwotę w gotówce. Wówczas znalezienie wymarzonego mieszkania będzie zdecydowanie łatwiejsze, bo na rynku jest bardzo dużo ofert, a ich ceny mogą spadać również w najbliższych tygodniach czy miesiącach. Dodatkowo właściciele są zdecydowanie bardziej skorzy do negocjacji i ustępstw z uwagi na niepewną przyszłość, a także spadającą liczbę klientów kredytów hipotecznych, które nadal są wyraźnie przeważającym sposobem finansowania zakupu nieruchomości w Polsce.