Pogarsza się sytuacja Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. Z powodu wypowiedzeń złożonych przez 80 lekarzy, czterem oddziałom grozi paraliż i zamknięcie. Pomóc może jedynie porozumienie z dyrekcją szpitala, ale do tego potrzebne jest zielone światło z rządu, którego jednak wciąż nie ma. W sporze na linii lekarze-ministerstwo zdrowia ucierpią mali pacjenci.
Zagrożone są cztery oddziały: pediatrii, reumatologii, pulmonologii z alergologią oraz nefrologii. To właśnie tu niebawem skończą się możliwości zapewnienia obsady specjalistycznej opieki medycznej. Na ten moment nie widać dla nich ratunku, bo rozwiązania nie widać, porozumienia między odchodzącymi lekarzami a dyrekcją szpitala (a właściwie ministerstwem zdrowia) również nie ma.
Informacje o tym, że placówka wymaga dodatkowych nakładów finansowych, pojawiły się już kilka lat temu. Lekarze nie tylko domagali się rozmów z ministerstwem, ale również pisemnych zapewnień podwyżek i dotowania placówki. USD w Prokocimiu to nie jedyny szpital, w którym panuje fala zwolnień. Podobnie jest w innych ośrodkach akademickich, w których lekarze po latach apeli i ostrzeżeń także zdecydowali się na złożenie wypowiedzeń z pracy.
Falę zwolnień można powstrzymać, ale do tego konieczne byłoby zapewnienie lekarzom dodatkowych nakładów, a takiej deklaracji ze strony rządu nie ma i nic nie wskazuje na to, by miała się pojawić w najbliższych dniach. Czasu także już nie ma, bo wraz z Nowym Rokiem ustanie stosunek pracy lekarzy, którzy złożyli wypowiedzenia. Będzie to jednoznaczne z koniecznością odwołania przyjęć i zamknięcia wspomnianych oddziałów.
Dyrekcja szpitala przekonuje, że w każdej chwili jest gotowa podpisać z lekarzami porozumienia, ale do tego potrzeba zgody na zwiększenie wyceny świadczeń medycznych przez resort zdrowia. Rozmowy na ten temat miały odbyć się jeszcze przed świętami, ale zostały przesunięte, na kiedy? Nowego terminu nie podano.