Dwóch mężczyzn z Krakowa straciło w sumie 147 tys. złotych, bo… uwierzyli, że ktoś włamał się na ich konto. W efekcie dzięki metodzie „na pracownika banku” przelali złodziejom oszczędności życia.
W pierwszym przypadku do 24-letniego mężczyzny zadzwoniła kobieta, która zgodnie z zeznaniami, mówiła obcojęzycznym akcentem. Poinformowała go, że z jego konta, nieznani sprawcy dokonali kilku nieautoryzowanych przelewów, które jeszcze nie są widoczne w jego wyciągu bankowym i w aplikacji mobilnej. To jednak nie wzbudziło jego podejrzeń, podobnie jak fakt, że kobieta poleciła, by celem zabezpieczenia swoich oszczędności przed utratą, przelał na wskazany przez nią, tymczasowy rachunek. Jak usłyszał, tak zrobił i przelał złodziejom 100 tys. złotych.
Identyczna sytuacja wydarzyła się w przypadku 32-latka, który także uwierzył w historyjkę przedstawioną przez rzekomą pracownicę banku. W jego przypadku przelew opiewał na kwotę 47 tys. złotych. Pieniądze zniknęły bez śladu i dopiero po kilku godzinach mężczyźni zorientowali się, że padli ofiarami oszustwa i zgłosili się na policję.
Funkcjonariusze przypominają do znudzenia, że oszuści wciąż wymyślają nowe metody, którymi chcą podszyć się pod policjanta, pracownika banku, pracownika gazowni bądź wnuczka i innego członka rodziny. Warto przerwać połączenie i samodzielnie zadzwonić do banku bądź na policję i upewnić się, czy nie mamy do czynienia z oszustami. Warto też pamiętać, że ani policja, ani bank nigdy nie prosi o przelewanie pieniędzy na inne rachunki czy podawanie swoich kodów PIN bądź innych danych wrażliwych.