To jeszcze nie koniec sagi wokół obsadzenia stanowiska Wojewódzkiego Małopolskiego Konserwatora Zabytków. Sprawa będzie miała swój finał w sądzie, bo zdaniem Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody i Stowarzyszenia Błonia Czyżyńskie wojewoda, odwołując ze stanowiska Monikę Bogdanowską miał „pozbawić podległy jej dotąd urząd warunków do skutecznego działania”.
Saga wokół urzędu Wojewódzkiego Małopolskiego Konserwatora Zabytków rozpoczęła się we wrześniu ubiegłego roku, gdy Monika Bogdanowska straciła swoje stanowisko. Oficjalnie było to pokłosie przeciągających się postępowań administracyjnych. Nieoficjalnie mówiło się, że Bogdanowska nie chciała realizować części inwestycji, w tym m.in. nie godziła się na rozbiórkę wiaduktu na ul. Grzegórzeckiej, czego domagały się władze PKP prowadzące inwestycję w tym rejonie.
Przez kilka miesięcy pełniącą obowiązki konserwatora zabytków była zastępczyni Bogdanowskiej- Dominika Długosz, która kilka dni temu została powołana na stanowisko WMKZ, ale obowiązki pełniła… jeden dzień. I tu ponownie pojawiły się dwie wersje wydarzeń. Oficjalnie Długosz miała zrezygnować ze względu na swoje życie prywatne. Nieoficjalnie, to konsekwencje treści publikowanych przez nią w swoich social mediach, gdzie miały pojawiać się m.in. hasła krytykujące rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Teraz okazuje się, że sprawa będzie miała swój ciąg dalszy w sądzie. Zdaniem Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody oraz Stowarzyszenia Błonia Czyżyńskie, wojewoda Łukasz Kmita miał nie dopełnić obowiązków i działać na szkodę interesu publicznego, w jaki sposób? Urząd mimo pełniącej obowiązki Długosz miał być przeciążony, co przekładało się na zmniejszenie liczby kontroli zabytkowych obiektów nie tylko w Krakowie, ale w całej Małopolsce. Zarzucono również wojewodzie, że nie podał szczegółowych informacji nt. powodów odwołania Bogdanowskiej.