W ręce krakowskiej policji wpadł „kolekcjoner rowerów”. Problem w tym, że swoją kolekcję budował na podstawie… kradzieży. 51-latek wpadł niemal na gorącym uczynku na jednej z ulic Krakowa.
Pod koniec listopada funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie, że na terenie Śródmieścia doszło do kradzieży roweru o znacznej wartości. Właściciel wycenił jednoślad na 4,5 tys. złotych. Tłumaczył, że wszedł tylko na chwilę do sklepu i pozostawił rower przed wejściem, a po chwili już go nie było.
Policjanci patrolujący okoliczne ulice zauważyli mężczyznę prowadzącego rower. Okazało się, że to niedawno skradziony jednoślad. Złodziejem okazał się być 51-latek, który tłumaczył, że roweru nie ukradł, a … sobie zabrał. Według jego zeznań pojazd miał przez kilka dni leżeć na chodniku, więc uznał, że nie ma on właściciela.
Szybko okazało się, że to nie jedyny rower, który zdaniem mężczyzny bezpańsko leżał na ulicach Krakowa. Ustalono, że 51-latek odpowiada za szereg innych kradzieży rowerów w ostatnim czasie. W sumie straty wyceniono na ponad 13 tys. złotych.
Mężczyzna usłyszał już zarzuty kradzieży, za co grozi mu do 5 lat więzienia.