Kraków stracił przez koronawirusa blisko 4 miliardy złotych. O tyle mniej zostawili pod Wawelem turyści w minionym sezonie. To jednak wciąż tylko cząstkowe dane, o pełnym obrazie strat będzie można mówić dopiero na wiosnę przyszłego roku, gdy uda się porównać pełne dane rok do roku.
Podczas Forum Turystyki w Krakowie dr Krzysztof Borkowski ze specjalnego zespołu badawczego zaprezentował dane dotyczące ruchu turystycznego pod Wawelem w 2020 roku. Tytuł raportu „Liczymy straty” odnosi się nie tylko do finansów. W ubiegłym roku Kraków odwiedziło 14 mln turystów, z czego ponad 3 mln stanowili turyści z zagranicy. W tym roku stolicę małopolski odwiedziło nieco ponad 7,9 mln turystów, ale tylko 675 tys. osób przyjechało do nas z innego kraju.
To jest bardzo istotna rzecz, bo cofnęliśmy się do 2010 roku, jeśli chodzi o pieniądze przepływające przez miasto dzięki turystom – tłumaczył dr Borkowski. W tym roku było to zaledwie 3,5 mld złotych, w porównaniu do 7,5 mld w roku ubiegłym.
To nie koniec złych informacji dla branży turystycznej. Z danych zespołu badawczego wynika, że niemal całkowicie zniknęła z Krakowa turystyka zorganizowana, czyli grupowe wycieczki, które do tej pory stanowiły ogromny procent całej turystyki. Goście odwiedzali nie tylko Kraków, ale właśnie stąd wyruszali na wycieczki m.in. do Wieliczki, Bochni czy Oświęcimia. Problemy z liczbą gości odczuli więc organizatorzy i przewoźnicy.
Mniejsza liczba turystów przełożyła się również na trudną sytuację branży hotelarskiej, dotyczy to szczególnie niewielkich hoteli i hosteli, które straciły niemal wszystkich klientów. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja aparthoteli, które nie tylko nie zostały objęte całkowity lockdownem, ale też cieszą się wśród odwiedzających największym zaufaniem dotyczącym m.in. przestrzegania zaleceń sanitarnych.
Liczenie strat trwa i zdaniem ekspertów potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Rząd zapowiada bowiem utrzymanie restrykcji ograniczających m.in. możliwość korzystania z hoteli. Pełny obraz strat w ruchu turystycznym Krakowa będzie można więc podsumować dopiero po zniesieniu ograniczeń i powrocie do „normalności”.
fot. Pixabay