fbpx
Kraków

„Nie używam fartucha, a do śmierci pacjenta nigdy się nie przyzwyczaję” – rozmowa z profesorem Tomaszem Grodzickim

Rozmowa z profesorem Tomaszem  Grodzickim, prorektorem UJ ds. Collegium Medicum, lekarzem  specjalistą w dziedzinie chorób wewnętrznych, geriatrii i hipertensjologii.

– Czy przyjmuje Profesor pacjentów w białym fartuchu?

– Już coraz rzadziej. Fartucha nie używam już parę lat, chociaż w pandemii COVID19 zdarzało mi się w białym fartuchu występować.

 – Czy z Pańskiej obserwacji wynika, że chorzy na sam widok lekarskiego fartucha reagują podwyższonym ciśnieniem?

– Tak, jest nawet taka jednostką chorobowa, która nazywa się ,,nadciśnienie białego fartucha’’. Samo wejście do szpitala i emocje z nim związane, a już na pewno kontakt z personelem medycznym, wszystkim nam podnosi ciśnienie.

 – Dlaczego wybrał Pan geriatrię jako swoją specjalizację?

– Niewiele było w tym przypadku. Na pewno tutaj decydował kontakt z Profesorem Józefem Kocembą, który był internistą i geriatrą. To on przekonał mnie do wyboru tej drogi życiowej.

– Często porównuje się geriatrę, do pediatry. Mówi się że ludzie starsi są jak dzieci, są skazani na pomoc kogoś innego. Czy profesor też ma takie spostrzeżenia?

– Myślę, że pod wieloma względami,  rzeczywiście porównania tego wieku starszego i bardzo młodego jest bardzo bliskie. Jesteśmy zależni od osób drugich w dużym stopniu. Im jesteśmy starsi tym jesteśmy bardziej zależni. Wywiad z chorym jest często niemożliwy do zebrania. Opieramy się na informacjach od rodziców, dzieci i opiekunów. Czasami dostrzegam ogromne zaufanie zarówno ze strony dziecka jak i od starszych pacjentów do lekarza,  jako osoby niosącej pomoc. W samej medycynie, w praktyce postępowania jest też wiele podobieństw. Bardzo łatwo jest zaszkodzić zarówno w jednym jak i drugim wieku.

 – Czy w Polsce można umrzeć ,, ze starości’’?

– Pytanie co to znaczy umrzeć ze starości?  My staramy się nie używać tego określenia, dlatego że najczęściej bezpośrednią przyczyną śmierci jest jakaś choroba. Może to być choroba nowotworowa, choroba układu sercowo naczyniowego czy ostra infekcja. Starzenie na pewno zmniejsza zdolności obronne organizmu, w związku z tym często przyspiesza rozwój choroby i wydłuża proces zdrowienia. Starość nie jest bezpośrednią przyczyną śmierci.

–  ŚP.  ojciec Pana Profesora zmarł w wieku 85 lat.  Mimo choroby nowotworowej nie zdecydował się na chemioterapię i naświetlanie. Czy pogodził się Pan, jako lekarz, z tą decyzją swojego ojca?  Jak z takimi wyborami radzą sobie rodziny pacjentów?

– To jest zawsze trudna, bardzo indywidualna decyzja. Bo w którym momencie terapią zaczynamy bardziej szkodzić niż pomagać. Nazywamy to terapią uporczywą. Oczywiście może to potencjalnie przedłużyć życie, ale doprowadzi do większego cierpienia. Musimy pamiętać że często w przypadku chemioterapii czy naświetlania dodajemy bólu. To jest decyzja chorego. Czasami jego stan nie pozwala na dyskusję w ostatniej fazie życia, dlatego najważniejsze jest aby mieć zawsze dobry kontakt z chorym.

–  Czy Pańscy pacjenci boją się śmierci?

– Myślę , że wszyscy boimy się śmierci, nie tylko nasi czy moi  pacjenci. My sami boimy się tego momentu odchodzenia i tego, że życie się po prostu kończy. Jeżeli ktoś mówi, że nie boi się śmierci to znaczy, że nigdy nie miał kontaktu z osobą umierającą ani nigdy nie zastanawiał się nad tym głębiej.

 – Ile „śmierci” widział Pan od początku pandemii COVID19? Czy już się Pan z tą śmiercią oswoił jako lekarz?

–  Statystyk nie prowadzę i nie chciałbym prowadzić. Zawsze śmierć pacjenta jest dla nas wszystkich przeżyciem i do tego nie można się przyzwyczaić ani tego w pełni zaakceptować.  Widząc osobę cierpiącą z powodu długotrwającej choroby nowotworowej, mamy świadomość tej ulgi,  która przyszła dla chorego w momencie odchodzenia. Współczesna medycyna jest w stanie zniwelować ból fizyczny w ogromnym stopniu. Zdecydowanie trudniej jest nam działać jeśli chodzi o cierpienie duchowe. Z tym nie można się pogodzić.  Ostatnią rzeczą jaką lekarz może powiedzieć o śmierci pacjenta to to , że ,,dobrze się stało’’. Mamy świadomość, że odchodzenie jest wpisane w nasze życie. Nie będziemy żyli wiecznie. Ten moment dla każdego z nas kiedyś przyjdzie i chcielibyśmy żeby to było jak najpóźniej bez cierpienia zarówno fizycznego jak i psychicznego.

– Czy opracowanie szczepionek przeciwko COVID19 dało nam szanse na powrót do normalności?

– Myślę, że w ogromnym stopniu tak. Mimo tego, że widzimy osoby, które zostały zaszczepione dwa razy i zdarza im się zachorować. Żadna szczepionka nie daje stu procentowej odporności. Podobną sytuacje mogliśmy obserwować w przypadku szczepionek na grypę, osoby zaszczepione również chorowały. Należy pamiętać, że infekcja u zaszczepionych przebiega znacznie łagodniej i często nie wymaga hospitalizacji. Obecnie zakażenia na Covid19 z którymi mamy do czynienia w żadnym stopniu nie są porównywalne do tego co działo się pół roku temu.

– Jak często osoby zaszczepione wymagają hospitalizacji w przypadku zakażenia koronawirusem?

– Z perspektywy szpitala uniwersyteckiego, z osób hospitalizowanych mniej niż 10 procent jest w pełni zaszczepionych. To również widać w statystykach zachorowań w danych regionach Polski. Tam gdzie obywatele szczepili się chętnie, to znaczy powyżej 50 procent, mamy relatywnie mało zachorowań. Istnieje pewna liniowa zależność pomiędzy liczbą zaszczepionych i hospitalizowanych z powodu zakażenia koronawirusem. To co mogę przekazać ze swojej strony to jasny sygnał, że szczepionka chroni.

– Czy powinniśmy podjeść do kwestii szczepień bardziej zdecydowanie? Czy zamiast kampanii, apeli i loterii nie skuteczniejszy byłby przymus prawny?

– Przymus prawny istnieje w przypadku szczepień dzieci. W wielu krajach zostały wprowadzone bardzo ostre restrykcje w przypadku osób niezaszczepionych. Naszym problemem nie jest to, że nie potrafimy przekonać ludzi do zaszczepienia tylko to, że nie egzekwujemy zakazów. My dzisiaj mówimy, że do limitu osób nie liczą się osoby zaszczepione, ale nie możemy sprawdzić kto jest zaszczepiony. Brak możliwości sprawdzenia i weryfikacji to jest chyba największe ograniczenie. Gdybyśmy mogli weryfikować jak to się dzieje w innych krajach w hotelach czy stokach narciarskich. W Polsce nikt nie wymaga od nas okazania paszportu covidowego.

 – Czy dostrzega Profesor ryzyko załamania się systemu ochrony zdrowia w czasie czwartej już fali pandemii?

– To jest pytanie czy system załamuje z powodu pandemii. System załamał się w drugiej fali dlatego, że nie byliśmy w stanie zapewnić opieki osobom chorym na inne przypadłości niż Covid. Statystyczny wzrost zgonów dzisiaj nie jest spowodowany tylko wirusem, ale również nowotworami i chorobami układu sercowo naczyniowego. Odpowiednia opieka nad tymi pacjentami była ograniczona. Są regiony w Polsce gdzie mamy same oddziały covidowe i nie należy zachorować tam na zawał i udar, bo leczenie może być bardzo utrudnione.

Z profesorem Tomaszem Grodzickim rozmawiał Kacper Balawajder