fbpx
Kraków Wybory 2023

Porażka wojewody Łukasza Kmity w trybie wyborczym. To nie były pomówienia, a… krytyka

„Zero wsparcia, zero pomocy” ze strony wojewody Małopolski Łukasza Kmity, to nie pomówienie, ale… krytyka. Tak zdecydował krakowski sąd, który rozpatrywał wczoraj w trybie wyborczym proces wytoczony przez Kmitę Markowi Sowie z Koalicji Obywatelskiej. Wojewoda domagał się przeprosin, sprostowania i zaprzestania przez polityka opozycji rozpowszechniania nieprawdziwych treści. Mimo przegranej Kmita nie składa broni i zapowiada apelację.

Sąd ocenił, że Marek Sowa podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Trzebini, przedstawiał swoją subiektywną opinię na temat działań wojewody ws. zapadlisk, które pojawiały się na terenie gminy w ostatnich miesiącach. Nie ma tu zatem mowy o ocenianiu prawdy, czy fałszu w odniesieniu do słów Sowy, które stanowią jedynie jego negatywną ocenę pracy wojewody.

Sędzina Beata Kozłowska podkreśliła również, że wojewoda, to stanowisko publiczne, które narażone jest na krytykę- szczególnie w okresie kampanii wyborczej, gdy kandydaci, walcząc o głosy, chcą w jasny sposób wskazywać na błędy bądź bierne działania swoich politycznych przeciwników.

Przesłuchania trwały kilka godzin. Sędzina zapoznała się nie tylko z przedstawioną dokumentacją, ale również nagraniem z konferencji w Trzebini. Padły tam nie tylko zarzuty o brak odpowiedniej reakcji ze strony wojewody, ale również zarzut, że Kmita „stchórzył i nie przyjeżdżał do Trzebini”. Poza tym Sowa podkreślał, że Kmita powinien jak najszybciej odejść ze stanowiska, bo jego działania były nieudolne, a na szali znajdowało i znajduje się bezpieczeństwo, zdrowie i życie mieszkańców Trzebini.

To jeszcze nie koniec sądowej batalii, bo choć pierwsze rozdanie można zapisać na konto Sowy (który w sądzie wspomagał się obecnością aż trzech prawników), to Kmita już zapowiedział złożenie apelacji, o czym pozwanego poinformował już po zakończeniu rozprawy na sądowym korytarzu, gdzie doszło do słownej utarczki obu polityków.