Autostrada A4 to kura znosząca złote jajka? Dla spółki Stalexport z pewnością tak. W ubiegłym roku przychody spółki wyniosły 508,9 mln złotych. To o 23 proc. więcej niż w 2022 roku. W tym roku z pewnością liczby staną się jeszcze większe, bo spółka w ostatnim czasie już dwukrotnie zmieniła cennik za przejazd ok. 60-kilometrowym odcinek autostrady Kraków-Katowice.
W ubiegłym roku Stalexport zarządzająca odcinek autostrady A4 odnotowała spory sukces finansowy. Spółka miała 508,9 ml złotych przychody i zakończyła rok z zyskiem netto na poziomie 116,2 mln złotych. Wynik EBIDTA wyniósł aż 211,6 mln złotych- czyli dokładnie o 45,5 proc. więcej niż w roku 2022!
Spółka przekonuje, że podwyżki opłat wprowadzanie dla kierowców wiążą się z decyzją rządu Prawa i Sprawiedliwości, zgodnie z którą w 2027 roku autostrada wróci do Państwa, a spółka straci koncesję. To z kolei pociąga za sobą konieczność przeprowadzenia wielu kosztowych napraw i remontów tak, by w momencie oddania autostrady była ona w jak najlepszym stanie, co zakłada umowa koncesyjna. Do wymiany jest m.in. nawierzchnia na całej długości autostrady, remont mostów nad trasą i innych obiektów infrastruktury.
Złośliwi kierowcy odbijają piłeczkę i tłumaczą, że remonty, to jedynie zasłona dymna dla grabienia ich portfeli coraz wyższymi opłatami, bo od początku funkcjonowania autostrady nie przypominają sobie, by mieli możliwość przejechania całego odcinka bez utrudnień i ograniczeń. W tym momencie za przejazd z Krakowa do Mysłowic trzeba zapłacić aż 30 złotych w przypadku samochodów osobowych. Podróż tam i z powrotem to już 60 złotych… za zaledwie ok. 120 kilometrów trasy.
Kierowcy obawiają się również, że to nie ostatnie słowo Stalexportu w odniesieniu do cen przejazdu i do 2027 roku autostrada stanie się jedną z najdroższych w Polsce i w Europie, przeliczając koszt pokonania jednego kilometra i to mając na uwadze, że podróż ta odbywa się przy ciągłych pracach, naprawach i tym samym ograniczeniach prędkości.