Radni idą na wojnę z rozrastającymi się ogródkami krakowskich kawiarni i restauracji. Urzędnicy zwracają uwagę, że wielu właścicieli lokali nie stosuje się do przepisów i zajmuje coraz więcej miejskiej przestrzeni. Służby coraz częściej otrzymują sygnały od mieszkańców narzekających na brak przejścia chodnikiem, który w większości zajmują restauracyjne stoliki, a restauratorzy odbijają piłeczkę i… zrzucają winę na klientów.
Problem dotyczy najpopularniejszych dzielnic Krakowa, które niemal każdego wakacyjnego wieczora zamieniają się w miejsca tłumnie odwiedzane przez mieszkańców i turystów. O ile na płycie Rynku Głównego problem ogródków blokujących przejście nie ma, o tyle na ciasnym Kazimierzu czy na Podgórzu coraz częściej pojawia się konflikt między przechodniami, restauratorami i… miejskimi służbami.
Radni tłumaczą, że coraz częściej otrzymują sygnały o stale rozrastających się ogródkach, które wykraczają poza granice wyznaczone w podpisanych z miastem umowach. Mieszkańcy narzekają, że przejście wieczorami graniczy z cudem, bo większość chodnika jest zajęta przez stoliki i krzesełka. Rajcy zwracają dodatkowo uwagę, że dla wielu właścicieli ogródków gastronomicznych to za mało i pojawiają się zapytania o możliwość ograniczenia miejsc parkingowych i przekształcenia ich w… kawiarniany ogródek.
Zdaniem urzędników problem staje się coraz większy, bo szczególnie teraz – w okresie po ograniczeniach związanych z pandemią koronawirusa, wielu przedsiębiorców chce za wszelką cenę odrobić straty spowodowane zamknięciem branży gastronomicznej. Dostawia się więc kolejne stoliki dla większej dostępności, ale przy tym często łamie się obowiązujące prawo.
Straż miejska odpowiedzialna m.in. za egzekwowanie przepisów i kontrolowanie przestrzeni przyznanych restauratorom w umowach podpisanych z miastem tłumaczy, że dokładne sprawdzenie zajmowanego miejsca nie jest takie łatwe, bo do tego potrzeba wglądu w dokumenty i precyzyjnych pomiarów. Pojawił się więc pomysł, by właściciele ogródków byli zobligowani do posiadania mapek wyznaczających teren na ich ogródki na miejscu – w przypadku kontroli miałoby to przyspieszyć i ułatwić cały proces oraz zmobilizować restauratorów do przestrzegania prawa.
Ci ostatni zwracają jednak uwagę, że często to sami goście przesuwają stoliki lub dostawiają dodatkowe krzesła, by w większym gronie spędzić wolny czas, a nad tym zapanować będzie bardzo ciężko. Pomóc mogłoby trwałe wyznaczenie granic np. farbą, ale to nie wszędzie jest możliwe choćby ze względu na zapisy Parku Kulturowego i względy estetyczne. Problemem jest również egzekwowanie godzin, w których funkcjonują ogródki gastronomiczne. Zgodnie z przepisami mogą być one otwarte od poniedziałku do czwartku do północy. W piątki, soboty i niedzielę mogą być czynne do godz. 1, ale i tu wielu mieszkańców i „sąsiadów” ogródków zwraca uwagę, że przepisy jedno, a rzeczywistość drugie, bo w wielu miejscach ogródki są owarte niemal do ostatniego klienta.