Codzienne kontrole, groźby mandatów, wnioski do prokuratury, a nawet… konfiskata kasy fiskalnej. To codzienność krakowskich restauratorów, którzy wbrew rządowym obostrzeniom postanowili otworzyć się na klientów. Jednym z przykładów jest restauracja Wesołe Gary z Nowej Huty, która w ostatnich dniach zasłynęła w sieci filmem z burzliwej kontroli przeprowadzonej przez policję.
Od 12 lutego obowiązują poluzowane rządowe obostrzenia. Dzięki temu hotele i pensjonaty ponownie mogą przyjmować gości w połowie dopuszczalnego obłożenia. Dostępne są również stoki narciarskie, kina, teatry, muzea i inne instytucje kulturalne. Otwarte zostały również galerie handlowe, w których nie obowiązuje już „godzina dla seniora”. Nadal zamknięte pozostają jednak siłownie i restauracje. Część z nich nie zgadza się z rządowymi zaleceniami i mimo zakazów obsługuje stacjonarnie gości.
Protest „OtwieraMY” rozlał się na cały kraj, dołączyło do niego wielu restauratorów, których zdaniem zakazy nałożone przez rząd są niezgodne z Konstytucją RP, a rozporządzenie nie może ograniczać im możliwości prowadzenia swoich biznesów. W odpowiedzi restauracje zalały kontrole połączonych sił policji i sanepidu. W sieci znaleźć można setki filmów pokazujących, jak funkcjonariusze próbują wejść do lokali czy dyskotek. W ostatnich dniach głośno zrobiło się o krakowskiej restauracji Wesołe Gary z ul. Urbanowicza.
Restauracja ciesząca się dużą popularnością wśród gości została odwiedzona przez kilkunastu funkcjonariuszy policji. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że policjanci postanowili… skonfiskować kasę fiskalną restauracji. Zdaniem policji, właściciele popełnili przestępstwo i spowodowali zagrożenie epidemiologiczne. Sprawa trafiła do krakowskiej prokuratury i będzie miała swój finał w sądzie.
Zdaniem policji, funkcjonariusze mieli prawo do podjęcia interwencji i zabezpieczenia kasy fiskalnej, dodatkowo wylegitymowali na miejscu 32 osoby w tym pracowników, zatrudnionych w roli testerów dań na podstawie umów o dzieło. Restauracja Wesołe Gary nie przejęła się kontrolą i już po kilku dniach wróciła do normalnego funkcjonowania, nie tylko zapraszając gości, ale nawet organizując występ artystyczny z okazji Walentynek. Dodatkowo zaprosiła również do kontaktu osoby, które gościły w lokalu, a zostały wezwane przez policję na komisariat celem złożenia wyjaśnień. Restaurator zapowiedział, że nie zostawi swoich gości i udzieli im pomocy prawnej.
Krakowscy restauratorzy przyznają, że policja robi co może, by uprzykrzyć im życie. Nie mają jednak zamiaru odpuszczać. – Miałem już 5 kontroli, ale nie zamierzam się poddać. Rozporządzenie nie ma żadnej mocy prawnej, nie ma żadnego przepisu, który pozwalałby władzy na ograniczanie mojego biznesu i nakazanie mi zamknięcia drzwi lokalu. Oni będą nas nękać i karać, a my będziemy ich pozywać do sądu. Pytanie, kto dłużej wytrzyma – mówi chcący zachować anonimowość jeden z właścicieli lokalu działającego na Starym Mieście w Krakowie.
Funkcjonariusze uparcie przekonują, że nie stosowanie się do rządowych obostrzeń, to łamanie prawa i sprowadzanie na klientów zagrożenia epidemiologicznego. Policja nie ukrywa jednak, że często podczas kontroli spotyka się z negatywnym odbiorem i brakiem zrozumienia ze strony właścicieli, wielu z nich licytuje się z funkcjonariuszami na przepisy i paragrafy, a część nawet korzysta ze stałej pomocy prawników, którzy skutecznie odpierają argumenty, powołując się na przepisy prawa i ustawę zasadniczą.
Ogólnopolski protest „OtwieraMY” stworzył grupę wzajemnego wsparcia. Przedsiębiorcy na forach internetowych i zamkniętych grupach w mediach społecznościowych wymieniają się radami i podpowiadają, w jaki sposób uniknąć kontroli, jak zachować się w przypadku wizyty policji, na jaką podstawę prawną powołać się odmawiając wpuszczenia mundurowych do lokalu. Wspólnie zapowiadają również składanie pozwów zbiorowych przeciwko funkcjonariuszom przeprowadzającym kontrole i sanepidowi, który egzekwuje rządowe obostrzenia.