Nie milknie temat pożaru miejskiego archiwum. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo, ale nie zdradza żadnych szczegółów na temat ewentualnych postępów. Z dnia na dzień rosną za to koszty związane z zabezpieczeniem terenu i ratowaniem ocalałych dokumentów. Mowa o setkach tysięcy złotych…
Rachunki za prace prowadzone na terenie miejskiego archiwum, które na początku roku walczyło z pożarem dwóch nowoczesnych hal, stale rosną i sięgają już setek tysięcy złotych. Za samo porządkowanie dokumentów miasto zapłaciło już ponad 100 tys. złotych, a to dopiero początek. Dostarczenie na teren archiwum czterech namiotów, w których są porządkowane i sortowane dokumenty ocalałe w pożarze, kosztowało 17 tys. złotych, ale już za ich wyposażenie trzeba było zapłacić 123 tysiące.
Sporo kosztowała również budowa awaryjnego systemu monitoringu, który odpowiada za bezpieczeństwo dokumentów przechowywanych wciąż w spalonych halach oraz tych wydobytych i przechowywanych we wspomnianych wcześniej namiotach. Instalacja kamer i pełnej infrastruktury technicznej to bagatela 43 tys. złotych. Poprzednia instalacja nie mogła zostać do tego wykorzystana, gdyż spłonęła w pożarze. Urzędnicy zapewniają jednak, że samo nagranie z momentu wybuchu pożaru udało się zachować i zostało przekazane prokuraturze, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Wciąż nie wiadomo także dokładnie, ile potrwa sprzątanie terenu, wyburzanie obiektów nienadających się do dalszego użytkowania oraz ile dokumentów uda się odzyskać. Ich stan jest na bieżąco oceniany przez osoby pracujące przy wydobywaniu ocalałych materiałów. Te, które dają jakiekolwiek szanse na odtworzenie zawartych w nich danych, są następnie sortowane i przekazywane do specjalistów odpowiedzialnych za ich renowację.