Nie tak władze i piłkarze Wisły Kraków wyobrażali sobie początek sezonu w I lidze. Wiślacy, którzy podejmowali na własnym stadionie Sandecję Nowy Sącz jedynie bezbramkowo zremisowali i tym samym zapisali na swoim koncie jeden punkt. To falstart biorąc pod uwagę, że w Wiśle wszyscy są zdania, że tegoroczny sezon będzie jedynie krótkim epizodem na drugim szczeblu rozgrywek i szybkim powrotem do ekstraklasy. Niestety do piłkarzy swój poziom dostosowali również włodarze klubu, którzy także zaliczyli wtopę… organizacyjną.
Start nowego sezonu miał pokazać, że Wisła Kraków, jako klub, który jeszcze niedawno rywalizował na najwyższym szczeblu rozgrywek, nie zagości z I lidze zbyt długo. Wiślacy jeszcze przed startem sezonu zapowiadali, że są silną drużyną, która bez większych problemów powinna kompletować punkty. Tyle w teorii, bo praktyka okazała się już mniej spektakularna.
W pierwszej połowie obie drużyny prezentowały się słabo, a sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. W drugiej jednak to Wiślacy przejęli kontrolę, ale ponownie zabrakło skuteczności. Najlepszą sytuację miał w 72. minucie Igor Łasicki, który jednak trafił w poprzeczkę. Sandecja również miała swoje szanse, ale na wysokości zadania stanął młody golkiper Białej Gwiazdy Mikołaj Biegański. Ostatecznie obie drużyny podzieliły się punktami, a Wiślacy zaliczyli zimny prysznic na start, o czym przypominali im również kibice.
Na trybunach zasiadło ponad 15 tys. miłośników Wisły Kraków. Okazało się to najlepszym wynikiem frekwencyjnym w I lidze i lepszym rezultatem niż na początek i koniec ubiegłorocznego sezonu. Wśród kibiców zabrakło jednak fanów Sandecji, bo w związku z przygotowaniami do Igrzysk Europejskich, trybuna gości przechodzi remont i jest zamknięta. Fani Białej Gwiazdy od początku spotkania chcieli jednak udowodnić, że choć piłkarze zafundowali im spadek do I ligi, oni wciąż utrzymują poziom ekstraklasy i tak rzeczywiście było. Całe widowisko i świętowanie na trybunach psuły jednak wybryki kiboli, którzy zaraz po pierwszym gwizdku odpalili race i wyrzucili na murawę serpentyny, czym wstrzymali spotkanie. Nie brakowało również wulgarnych przyśpiewek kierowanych w stronę podopiecznych Jerzego Brzęczka. „Wisła grać, k**** m*ć”, było tylko jednym z głośnych wyrazów niezadowolenia z formy prezentowanej przez piłkarzy na boisku.
Do I-ligowego poziomu dołączyli również włodarze Wisły Kraków, którzy, choć zaliczyli frekwencyjny sukces, to organizacyjnie ponieśli porażkę. Mecz cieszył się dużą popularnością, a bramy stadionu zostały otwarte dopiero na godzinę przed spotkaniem, co przełożyło się na ogromne kolejki. Zabrakło też odpowiedniego zabezpieczenia cateringowego, bo kibice narzekali, że produktów jest zbyt mało, a obecna obsługa nie może się równać z tą z poprzedniego sezonu.
– Poziom organizacji sobotniego meczu Wisły Kraków z Sandecją zawiódł Wiślacką Społeczność – Kibiców oraz Sponsorów Białej Gwiazdy, którzy zjawili się przy R22, aby ponownie okazać wsparcie klubowi, za co serdecznie przepraszamy. Zdajemy sobie sprawę, że nie powinniśmy dopuścić do takich wydarzeń – napisano w specjalnym oświadczeniu, które wczoraj wieczorem zostało opublikowane na stronie Wisły Kraków.
Władze klubu zapewniły, że jeszcze w tym tygodniu zaproponują kibicom, którzy byli obecni na sobotnim spotkaniu formę zadośćuczynienia i dołożą wszelkich starań, by w przyszłości błędy organizacyjne się nie powtórzyły. Pomóc ma rozmowa i nowy plan działania ustalony z firmą cateringową oraz wcześniejsze udostępnianie bram, oraz kas stadionowych, tak by wszyscy kibice mogli wejść na trybuny przed pierwszym gwizdkiem.
Suma summarum sobotni mecz z Sandecją Nowy Sącz pokazał, że powrót Wisły Kraków do najwyższej klasy rozgrywkowej wcale nie musi być tak oczywisty, a rywale z pewnością nie będą ułatwiali zadania i nie spoczną na laurach, widząc przed sobą wielką Wisłę.