To było tradycyjne piłkarskie święto, tradycyjnie też nie obyło się bez incydentów i zniszczeń. Mowa o derbowym starciu Wisła Kraków-Cracovia, które w niedzielę rozegrano na stadionie przy Reymonta. Sportowo lepsza okazała się ekipa Białej Gwiazdy, ale wynik zszedł na dalszy plan w obliczu zachowania kiboli Wisły Kraków, którzy… podpalili własny stadion.
Pojedynki Wisły Kraków i Cracovii urosły już do miana legendy. Długą historię mają nie tylko potyczki na polu sportowym, ale również kibicowskim. Przez wiele lat Kraków słynął z krwawych pojedynków Białej Gwiazdy i Pasów, a kibice obu drużyn pałali do siebie prawdziwą nienawiścią. Przypominają o tym przy każdej możliwej okazji i nie inaczej było również podczas ostatniego spotkania derbowego.
Kibice obu drużyn przygotowali specjalne oprawy, były też wulgarne przyśpiewki, prowokacje i obrzucanie się obelgami. Największym problemem jest jednak obraz „po wojnie”. Paradoksalnie jednak to nie kibice Cracovii, którzy byli w roli gościa ,dokonali największych zniszczeń, ale fani Wisły Kraków będący… na własnym stadionie.
W sektorze zajmowanym przez kiboli Pasów zniszczonych zostało około 20 krzesełek, w łazienkach pod trybuną zostały zniszczone podajniki na mydło i dwa kaloryfery. Zdecydowanie większe zniszczenie pozostawili po sobie fani Wisły Kraków, którzy nie tylko zniszczyli około trzydziestu krzesełek, a kolejne zostały uszkodzone podczas podpalenia przez „Wiślaków” szalików Cracovii rozwieszonych na plastikowych oparciach.
Wciąż trwa liczenie strat i szacowanie czasu niezbędnego do przeprowadzenia prac, tak by stadion Wisły Kraków wrócił do normalności. Za wszystkie uszkodzenia będzie musiał zapłacić klub który, choć to jego domowy stadion, jest tu gościem wynajmującym obiekt od miasta.