Wisła Kraków w dobrym stylu pożegnała się z europejskimi pucharami i z pewnością zebrała cenne doświadczenie. Mimo wysokiej wygranej nad Cercle Brugge 4:1, to Belgowie awansowali do kolejnej fazy rozgrywek dzięki zwycięstwu 6:1 w pierwszym meczu obu drużyn. Emocji z pewnością jednak nie brakowało, a wiślacy mogli nawet pokusić się o niespodziankę, tym bardziej że zespół Brugge wystawił do rewanżu rezerwowy skład.
Po tym, jak Wisła uległa Cercle Brugge 1:6 było wiadomo, że awans trzeba będzie rozpatrywać w kategorii cudu. Z porażką i pożegnaniem z europejskimi pucharami pogodzili się zarówno kibice, jak i władze klubu, choć oczywiście zapewniano, że póki piłka w grze…
I rzeczywiście Wisła przystąpiła do rewanżowego spotkania bardzo zmobilizowana. Tym bardziej że zespół z Belgii postanowił wystawić w rewanżu skład rezerwowy i mógł na tym stracić. Podopieczni Kazimierza Moskala od początku przystąpili bowiem do konstruowania ataków i już w 15. minucie wyszli na prowadzenie po bramce Alana Urygi. Kolejne bramki padały w 18, 73 i 90 minucie. Belgom udało się zdobyć jedynie honorową bramkę w 78. minucie.
Ostatecznie to więc Cercle Brugge zagra w kolejnej fazie rozgrywek, ale Wisła Kraków zdobyła cenne doświadczenie, które trzeba będzie teraz wykorzystać do walki o powrót do PKO Ekstraklasy, co (podobnie, jak w poprzednich sezonach) jest celem nadrzędnym. Czasu na odpoczynek nie ma zbyt wiele, bo już w niedzielę Wisła jeszcze do Kołobrzegu, by tam zmierzyć się z Kotwicą. Zespół z Kołobrzegu zajmuje obecnie 7. miejsce w ligowej tabeli i będzie chciał odkuć się po wysokiej porażce 0:4 ze Zniczem Pruszków. Wisła Kraków z kolei chce uciec z dalekiego, 13. miejsce w tabeli i podreperować swój dorobek punktowy. Do tej pory bowiem piłkarze Kazimierza Moskala zdobyli tylko 5 pkt. i do pierwszej Termalicy Bruk-Bet Niecieczy ma już 14 pkt. straty.