„Wisła umiera” – alarmują wędkarze. Nie ma dnia, by do Internetu nie trafiały zdjęcia i filmy ukazujące śnięte ryby. W ostatnich dniach po kolejnym „kontrolowanym” zrzucie wodny na Stopniu Wodnym Przewóz, wędkarze odnaleźli na brzegach śnięte kilkudziesięciocentymetrowe sandacze, wzdręgi, leszcze i inne gatunki ryb.
Dyrektor RZGW w Krakowie Wojciech Kozak, pod koniec czerwca na antenie TVP3 Kraków mówił, że problem jest „wyolbrzymiany”. Zapewnił jednocześnie, że do końca czerwca zostanie uruchomiony elektroniczny system, który automatycznie będzie kontrolował poziom wody w Wiśle i tym samym zapobiegał ogromnym wahaniom. Jest lipiec, a działania systemu nie widać.
Wędkarze mają dość i mówią wprost, że nieracjonalna gospodarka wodna, nagle zrzuty wody (na potrzeby pracy turbin do produkcji prądu) i zanieczyszczanie rzeki to jej coraz szybsze zabijanie.
Problem dotyczy nie tylko Wisły, ale w Krakowie właśnie tu jest najbardziej widoczny. Podobna sytuacja pojawia się m.in. na Sole w Oświęcimiu, gdzie również na zaporach znajdują się turbiny prądowe i stale następują wyraźne wahania poziomu wód, który w ciągu godziny potrafi podnieść się o blisko 2 metry!
Śnięte ryby, to już nie tylko problem stopnia Przewóz, bo w ostatnich dniach wędkarze alarmowali również o znajdowaniu ryb ok. 20 kilometrów poniżej tego stopnia. Wędkarze alarmują również o potężnym poziomie rozrostu glonów, które można zauważyć i… poczuć przebywając nad Wisłą. To jasno wskazuje na fakt, że jakość wody w Wiśle nie należy do najwyższych, a najwyższe temperatury- według prognoz synoptyków, dopiero przed nami.