Na sygnale

Żarty o bombie i pijani pasażerowie. Dzień, jak co dzień na lotnisku w Balicach

To nie był najspokojniejszy weekend na lotnisku w Krakowie-Balicach. Funkcjonariusze Straży Granicznej mieli pełne ręce roboty, a wszystko przez brak wyobraźni, by nie powiedzieć po prostu… przez głupotę. Wszystko zaczęło się od pasażerki, która w piątek podczas kontroli bagażu postanowiła poinformować strażników, że w jej bagażu znajduje się… bomba, co- jak później tłumaczyła, miało być żartem.

To już nie pierwszy raz, gdy strażnicy graniczni są zmuszeni interweniować w sprawie fałszywego alarmu bombowego. Każda taka sytuacja jest jednak traktowana bardzo poważnie i nie ma możliwości, by po tłumaczeniu, że „to jedynie żart” pogranicznicy odstąpili od procedur, które są uruchamiane w takich przypadkach.

Bomby oczywiście nie znaleziono, ale kobieta musiała odpokutować za swoje zachowanie. Skończyło się na mandacie w wysokości 500 złotych i niedopuszczeniu pasażerki do lotu przez przewoźnika.

To nie był jednak koniec „nietypowych” zachowań i interwencji strażników. Funkcjonariusze byli wzywani również do poskromienia temperamentu 34-latka z Egiptu, który na pokładzie z Abu Zabi zachowywał się niekulturalnie, nie chciał współpracować z załogą i awanturował się. Szybko okazało się, że był on pod wpływem alkoholu, podobnie jak 35-letni Polak, który przyleciał z Brukseli i mając we krwi 2 promile alkoholu, próbował wszczynać na pokładzie bójki, a nawet zaczął podduszać jednego z pasażerów. Konieczne było również uspokojenie 40-letniego Polaka, który podczas lądowania samolotu z Oslo wstawał i nie chciał poddawać się komendom i prośbom załogi samolotu.

Ponadto w trakcie weekendu strażnicy graniczni zatrzymali również 49-letniego Polaka, który był poszukiwany listem gończym za oszustwo. Wpadł zaraz po tym, jak przyleciał na lotnisko w Balicach z Bergamo. W celi skończył również 53-latek, który próbował wylecieć z Polski do Dubaju. Okazało się, że był poszukiwany w związku z niepłaceniem alimentów.