O połowę zmniejszyła się liczba interwencji policji i straży miejskiej wobec osób nietrzeźwych- to podsumowanie dwóch miesięcy funkcjonowania w mieście nocnej prohibicji. Urzędnicy podkreślają, że to najlepszy dowód na to, że wprowadzanie przepisów, które wzbudzały początkowo dużo emocji, miało sens.
Od początku wakacji krakowianie nie kupią już alkoholu w godz. 24-5.30. Zakaz dotyczy nie tylko sklepów, ale również stacji benzynowych, czy innych punktów handlowych. W praktyce oznacza to, że alkohol można zakupić jedynie w restauracjach, barach i klubach funkcjonujących w tych godzinach, ale za to cena zakupu jest nieporównywalnie wyższa niż w sklepach.
Początkowo sklepikarze i właściciele stacji podnosili sprzeciw wymierzony w nowe przepisy. Ich zdaniem miało to wyraźnie wpłynąć na ich dochody. Okazuje się jednak, że w okresie obowiązywania nowych zasad, żaden z przedsiębiorców nie zrezygnował ze sprzedaży alkoholu. Nikt też nie zdecydował się łamanie czy obchodzenie przepisów.
Nie sposób za to nie zauważyć pozytywnych skutków, które przyniosła prohibicja, co potwierdzają opublikowane właśnie dane. Wynika z nich, że w okresie dwóch miesięcy funkcjonowania nocnej prohibicji, o połowę zmniejszyła się liczba interwencji służb wobec osób nietrzeźwych.
W statystykach policji lipiec przyniósł spadek liczby interwencji na poziomie 40,77 proc., a w sierpniu 63,71 proc., co daje średnią 53,38 proc. Spadki widać też w statystykach prowadzonych przez straż miejską, która w czasie wakacji zanotowała o ponad 45 proc. mniej zgłoszeń mieszkańców ws. spożywania alkoholu. Ujawniła również o ok. 30 proc. mniej wykroczeń.