– Jak królik z kapelusza – tak członkowie Platformy Obywatelskiej komentują w kuluarach namaszczenie przez władze krajowe Moniki Piątkowskiej na kandydatkę PO w uzupełniających wyborach do senatu, które odbędą się 16 marca. – Potraktowali nas jak dzieci – mówią w szeregach PO.
Takiej decyzji nikt z lokalnych struktur PO się nie spodziewał. Z Warszawy przyszedł bowiem komunikat, że wbrew lokalnym ustaleniom, kandydatką w uzupełniających wyborach do senatu będzie Monika Piątkowska, która lata temu była m.in. pełnomocnikiem prezydenta Jacka Majchrowskiego, pracowała również w Ministerstwie Gospodarki na stanowisku rzecznika prasowego i dyrektora Departamentu Komunikacji Społecznej w resorcie gospodarki.
Skąd więc ta kandydatura? Pytamy w szeregach krakowskiej PO, ale tu… odpowiedzi brak. – Potraktowali nas jak dzieci, a Monika Piątkowska wyskoczyła jak królik z kapelusza. Jej nazwisko nie było wymieniane – mówi nam jeden z działaczy.
Głośno za to mówiło się o Tomaszu Darosie, w kręgu potencjalnych kandydatów był też Andrzej Matyja. – Pojawiały się też inne nazwiska, ale nie miały większych szans. Wśród nich nie było jednak Piątkowskiej – komentują członkowie krakowskiej Platformy Obywatelskiej.
Dla władz regionu ta decyzja nie jest do końca zrozumiała i trudno się dziwić. Dobrą i wieloletnią praktyką jest bowiem, że kandydata czy kandydatkę z danego obrębu wyborczego rekomendują władze regionalne, a dopiero potem odbywają się konsultacje i ostateczne decyzje. Tym razem jednak Donald Tusk postanowił samodzielnie rozegrać scenę polityczną lokalnej PO i wskazać własnego kandydata.