fbpx
Kraków Na sygnale

Bicie, kajdanki i gaz łzawiący w Biedronce!

Wykręcanie rąk, kajdanki i gaz łzawiący – tak skończyły się zakupy w jednym z krakowskich sklepów sieci Biedronka dla młodego Georgija Stanischevskiego. Mężczyzna na co dzień mieszka w Krakowie, ale pochodzi z Ukrainy, na zakupy wybrał się po prezent dla swojej 15-letniej siostry. Mimo zapłacenia za zakupy został posądzony o kradzież i pobity, pomocy nie znalazł także na policji.

Do zdarzenia doszło 23 listopada w jednym ze sklepów sieci Biedronka przy ul. Berka-Joselewicza w Krakowie. – Byłem już prawie na przystanku, kiedy poczułem mocne uderzenie w plecy. Obróciłem się, zobaczyłem grubego mężczyznę lat 25, który chwycił mnie za ręce i próbował coś z nimi zrobić – relacjonuje mężczyzna w swoich mediach społecznościowych. Od agresora miał usłyszeć jedynie „Zamknij się Ty k***wa Ukraińcu”.

Stanischevski został obezwładniony i zaprowadzony na zaplecze sklepu. Przez cały czas tłumaczył, że to pomyłka, a paragon za zakupy znajduje się w kieszeni. I rzeczywiście, gdy ochroniarz w końcu sięgnął do kieszeni, znalazł tam dowód zakupu kwiatów i słodyczy. Ochroniarz bez słowa wypchnął ofiarę z zaplecza na halę sklepu i zniknął za drzwiami.

Na miejsce natychmiast wezwano policję, która spisała uczestników zdarzenia i poinformowała młodego Georgija Stanischevskiego, że do wszczęcia postępowania konieczna jest osobista wizyta na komisariacie przy ul. Szerokiej, co też mężczyzna uczynił. I tam jednak mężczyzna nie uzyskał pomocy, usłyszał jedynie, że konieczne jest posiadanie karty informacyjnej ze szpitala.

Mężczyzna z komendy pojechał do szpitala, gdzie uzyskał wszelkie potrzebne dokumenty i wrócił na policję, ale tam usłyszał, że zostanie przyjęty dopiero po godzinie 15. Teraz z opieszałości policji będzie musiał tłumaczyć się komendant miejski policji, gdyż z interwencją w tej sprawie wystąpiła posłanka Daria Gosek-Popiołek.

Posłanka wystąpiła z wnioskiem o wyjaśnienia w sprawie przebiegu interwencji i zabezpieczonego materiału dowodowego. Chce też wiedzieć, czy interwencja policji była podjęta pod kątem ataku ochroniarza na tle narodowościowym. Wszystko wskazuje bowiem na to, że ochroniarz gdy tylko zorientował się, że ma do czynienia z Ukraińcem, zachowywał się jeszcze agresywniej.

Do sprawy odniosła się także sieć Biedronka, która przeprosiła za zaistniałą sytuację. W piśmie przesłanym przez biuro prasowe do redakcji serwisu Onet można przeczytać, że „Nie ma i nie będzie naszej zgody na takie zachowanie, a pracownik zewnętrznej agencji ochrony Argus nigdy więcej nie będzie pracował w naszych sklepach”.

Sprawa zapewne znajdzie swój finał w sądzie, choć do wyjaśnienia jest nie tylko sprawa pobicia, ale również nieudolna interwencja policji, która nie zapewniła poszkodowanemu poczucia bezpieczeństwa i nie poświęciła odpowiedniej uwagi.

fot. biedronka.pl