Mimo chłodu i intensywnych opadów deszczu, aż 15 tys. kibiców zgromadziło się wczoraj na stadionie Wisły Kraków, by zobaczyć zmagania swojej drużyny z Wartą Poznań w ramach rozgrywek 1. ligi. Niestety nie tak wyobrażali sobie z pewnością piątek 13-ego. Podopieczni Kazimierza Moskala zaskoczyli… tyle tylko, że porażką, która jeszcze mocniej komplikuje ich sytuację w tabeli.
Piłkarze Wisły od pierwszej minuty mogli liczyć na aktywny doping kibiców, którzy mimo mocno niesprzyjającej pogody pojawili się na stadionie w dobrych humorach i z pewnością, że ich drużyna zapisze po tym spotkaniu na swoim koncie 3 pkt. Tak się jednak nie stało.
Wisła raz jeszcze raziła błędami, traciła piłkę w środkowej strefie boiska, miała niedokładne podania. Odmówić jej nie można jednego- od samego początku piłkarze Białej Gwiazdy byli aktywni, przeważali na boisku i widać było, że chcą jak najszybciej zdobyć bramkę i ustawić wynik spotkania. Tak się jednak nie stało i mimo ostrzelania bramki rywali, piłka ani razu nie trafiła w siatkę. Warta Poznań nie grzeszyła kulturą i jakością gry i liczbą stworzonych sytuacji, ale ostatecznie wykorzystała niemal jedyną dogodną sytuację i rzut karny zamieniła na trafienie, które „dowiozła” już do końca spotkania.
W efekcie kibice wylali swoją złość na piłkarzy i… prezesa Królewskiego, który do tej pory głównie komunikował się z fanami Wisły przez platformę X, tym razem jednak wyszedł do kibiców, by przeprosić za porażkę. Fakty są jednak takie, że Wisła straciła kolejne punkty i znajduje się na odległej, bo dopiero 15. pozycji w ligowej tabeli i to tuż nad grupą spadkową. Do liderującej Termalici Bruk-Bet Niecieczy podopieczni Kazimierza Moskala tracą już 16 pkt. Na ten moment niewiele wskazuje na to, by Wisła miała odbić się od dna i zagwarantować sobie pewny awans do PKO Ekstraklasy, co niezmiennie było celem drużyny przed startem sezonu.