Kraków

Kolejne dramatyczne doniesienia ze Szpitala Narutowicza.

Pisaliśmy już wcześniej o problemach, z jakimi boryka się Szpital Miejski Specjalistyczny im. G. Narutowicza w Krakowie. Teraz pracownicy przesłali kolejny list, w którym po raz kolejny biją na alarm. Ich słowa pokazują skalę kryzysu i atmosferę chaosu, która – jak twierdzą – panuje w placówce od miesięcy.

„Ponownie jako grupa pracowników Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. G. Narutowicza w Krakowie, czujemy się w obowiązku zwrócić Państwa uwagę na fakt, że prowadzona od prawie trzech miesięcy polityka zarządzania przez p.o. dyrektor szpitala Annę Tylek, zmierza w kierunku likwidacji szpitala, zmuszenia personelu do rezygnacji z pracy, zaprzestania przyjmowania pacjentów” – piszą pracownicy.

Zablokowane zabiegi, brak specjalistów

W liście czytamy:
„W ostatnich dniach pani Tylek przy akceptacji doktor Joanny Streb zastępcy ds. medycznych, podjęła decyzje o zaprzestaniu wykonywania zabiegów ablacji u pacjentów kardiologicznych, byliśmy zmuszeni odwołać wszystkich pacjentów z kolejki, którą mieliśmy ustawioną do końca bieżącego roku. To oczywiście przyniesie stratę dla oddziału kardiologii, a jej wynik będzie na ogromnym minusie, zrezygnowano ze współpracy z profesorem Markiem Jastrzębskim. Teraz zdarzają się dni, że w oddziale nie ma żadnego specjalisty, ale pani Tylek nie rozumie, jak jest to niebezpieczne dla pacjentów i mówi, że ma ważniejsze sprawy!!!”

Pracownicy dodają, że „Z zespołu pulmonologii, który teraz liczy 5 specjalistów, 3 przenosi się do innej placówki, a termin ich rozwiązani umowy nastąpi 31.12.2025. W takim przypadku zmuszeni będziemy zamknąć oddział od 1.01.2026!!!”

Oddziały na granicy wydolności

List zawiera również informacje o problemach w innych oddziałach:
„Pracownicy oddziału onkologii kierowanego przez doktor Joanne Streb też prowadzą rozmowy z innymi placówkami w spawie zmiany pracy, ale co się dziwić jak kierownika oddziału częściej nie ma w pracy, niż jest. Nie pracuje w poniedziałki i czwartki, a w resztę dni często albo jest na konferencji, albo ma wyjazd. Jak można kierować częścią medyczną szpitala jak jest się 2 dni w tygodniu w pracy? Oczywiście na liście obecności zawsze jest podpisana, a pani Tylek nie reaguje!!!”

„Oddział chirurgii prosi o zakup narzędzi, żeby móc bezpiecznie realizować zabiegi, ale słyszy tylko odmowę, co zagraża życiu i zdrowiu pacjentów. Jedno powikłanie niesie za sobą większe koszty niż zakup sprzętu, ale pani Tylek tego nie rozumie. Przez co obłożenie oddziału jest niskie, z 40 łóżek wykorzystujemy tylko ponad połowę. Jak to ma nie generować kosztów!!!” – piszą pracownicy.

„Laryngologia padła, zmniejszony dostęp do sali operacyjnej, powoduje zmniejszenie przychodów, a co za tym idzie, wynik oddziału na koniec roku będzie na minusie. Proszę sobie wyobrazić, że w weekend na 15 łóżkowym oddziale jest 1 pacjent!!! Koszty rosną, bo zabezpieczanie personelu jest pełne – lekarze, pielęgniarki, sprzątający” – alarmują.

Skandal z zamknięciem szkoły rodzenia

„Pracownicy szkoły rodzenia nie otrzymali wynagrodzenia za zrealizowane zajęcia od 2 miesięcy. W dodatku pani Tylek podjęła decyzje o zamknięciu szkoły rodzenia i znów zmuszeni byliśmy odwołać ponad 10 zapisanych par na najbliższe październikowe zajęcia, a kolejne pary powiadomimy w najbliższym czasie. Ciężko pracowaliśmy, żeby ściągnąć do nas większa ilość porodów i kiedy nam się udało, pani Tylek rezygnuje z tego działania. Jak my wyglądamy w oczach pacjentów, to jest skandal!!!” – piszą pracownicy.

„To jest szpital, nie możemy w takich warunkach zapewnić bezpieczeństwa pacjentom!”

W liście padają też oskarżenia o brak przepływu informacji, zastraszanie i groźby zwolnień:
„Brak przepływu informacji utrudnia funkcjonowanie placówki. Na spotkanych grupowych pracownicy są zastraszani, obmawiani, oskarżani bezpodstawnie i bez żadnych dowodów. Groźby zwolnień są tu na porządku dziennym. Panuje dyktatura osoby, która nie ma żadnego planu na funkcjonowanie szpitala i kompletnie nie rozumie zasad, jakimi szpital winien być kierowany” – czytamy.

„Na rany boskie to jest szpital, nie możemy w takich warunkach zapewnić bezpieczeństwa pacjentom i odpowiedniego poziomu opieki!!!!” – kończą dramatycznie swój list pracownicy Szpitala Narutowicza.