To informacja, której krakowianie woleliby nie słyszeć- budowa nowej linii tramwajowej do Górki Narodowej potrwa o rok dłużej i w dodatku zapłacimy za nią więcej. W najbliższych miesiącach utrudnienia na północy Krakowa nie będą się też zmniejszać, przybędą za to kolejne. Jeśli więc już teraz mówimy o horrorze komunikacyjnym, to ciężko nazwać to, co dopiero przed nami.
Budowa nowej trasy mierzącej nieco ponad 5 km miała zakończyć się do końca tego roku, ale już wiadomo, że tak się nie stanie. Problemem okazały się pandemia koronawirusa, wojna w Ukrainie, ale przede wszystkim przedłużający się proces uzyskania pełnej dokumentacji i zgód niezbędnych do rozbudowy pętli końcowej na Górce Narodowej.
Miasto przystępowało bowiem do budowy jedynie z decyzją zezwalającą na rozpoczęcie inwestycji drogowej, ale nie była ona ostateczna. To z kolei przełożyło się na brak zgody ze strony Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na uprzątnięcie terenu pod budowę pętli tramwajowej i przystąpienie do prac. Teraz urzędnicy liczą, że decyzja będzie gotowa do końca wakacji i da zielone światło, by rozpocząć porządkowanie terenu i przystąpienie do budowy.
Tu pojawia się kolejna zmiana, gdyż z powodu braku odpowiedniego terenu, miasto musiało zrewidować swój plan budowy dwupoziomowego, osobnego parkingu typu Park&Ride. Najnowszy scenariusz zakłada nadbudowę płyt parkingowych nad pętlą, ale to wymaga zmian w projekcie oraz aneksowania umowy z wykonawcą i negocjowania nowych stawek, co z kolei przełoży się na wzrost kosztów planowanej inwestycji.
Początkowo UMK zakładał, że za budowę nowej linii trzeba będzie zapłacić 327 mln złotych, ale już kilka miesięcy temu mówiło się, że budowa pochłonie co najmniej 350 mln. Teraz, przy obecnych cenach stali oraz rosnących kosztach materiałów budowlanych i ogromnej inflacji, należy się spodziewać, że ostateczny koszt inwestycji będzie jeszcze wyższy, o ile? Tego nie wiadomo, a wyliczenia będą możliwe dopiero po podpisaniu aneksu do umowy oraz zaplanowaniu nowego kształtu pętli.
W całej tej historii niezwykle istotny jest czas, ma to bowiem przełożenie nie tylko na przedłużające się utrudnienia dla mieszkańców Krakowa, ale również finanse miasta. Kraków ma bowiem czas do końca 2023 roku na rozliczenie inwestycji pod kątem dotacji uzyskanej z funduszy unijnych. Mowa o 151 mln złotych. Wykonawca i miasto muszą więc zrobić wszystko, by ukończyć budowę do końca przyszłego roku, bez tego miasto znajdzie się w poważnych tarapatach.
Nie bez znaczenia jest również komfort życia mieszkańców, który już w ostatnich miesiącach został mocno nadwyrężony i wystawiony na niemałą próbę. Przedłużające się utrudnienia związane z budową linii tramwajowej, ale także przebudową al. 29 Listopada powodują, że poruszanie się samochodem na północy Krakowa wymaga stalowych nerwów i dużej ilości wolnego czasu. W najbliższym miesiącach wcale nie będzie łatwiej. Wraz z rozpoczęciem wakacji mieszkańcy Krowodrzy Górki zostaną bowiem pozbawieni komunikacji tramwajowej. Ostatnim przystankiem będzie Dworzec Towarowy, z którego w dalszą podróż trzeba będzie wyruszać zastępczą komunikacją autobusową, która jednak (podobnie jak pozostali kierowcy) może napotkać na korki i inne utrudnienia drogowe.