fbpx
Kraków

KAS bije na alarm: podkrakowskie gminy wciąż trują!

Wraz z nastaniem wysokiego sezonu grzewczego do Krakowa jak bumerang powraca problem smogu. Z roku na rok władze miasta chwalą się systematyczną likwidacją starych palenisk, ale to tylko połowiczne rozwiązanie problemu – przekonują specjaliści Krakowskiego Alarmu Smogowego. Tempo wymiany pieców odpowiedzialnych za smog w podkrakowskich gminach jest zbyt wolne, ocenia KAS.

– Wnioski są pesymistyczne. Wynika z nich, że jeżeli nic się nie zmieni, to gminy okalające Kraków nie zdążą się przygotować na wejście w życie uchwały antysmogowej – przekonywał prezes Krakowskiego Alarmu Smogowego Andrzej Guła podczas specjalnej konferencji prasowej podsumowującej coroczny raport dotyczący tempa likwidacji palenisk odpowiedzialnych za smog wokół Krakowa.

Czasu nie zostało wiele, bo uchwała antysmogowa przyjęta przez Urząd Wojewódzki zakłada, że po 2022 roku zakazane będzie korzystanie do ogrzewania domów i mieszkań z kotłów bezklasowych. Cztery lata później z użytku wyjdą również kotły niespełniające 5 klasy emisyjności.

Z danych Krakowskiego Alarmu Smogowego wynika, że nadal do wymiany kwalifikuje się ponad 33 tysiące kotłów węglowych, które są obecne w 14 gminach zlokalizowanych w okolicy Krakowa, a które mają bezpośrednie przełożenie na złą jakość powietrza nie tylko w swoich gminach, ale również w stolicy Małopolski. – W zeszłym roku w podkrakowskich gminach wymieniono jedynie 2493 kotły. To więcej niż we wcześniejszych latach – w 2018 roku były to 1883 kotły, a w 2017, 917 kotłów – ocenia KAS.

Specjaliści Krakowskiego Alarmu Smogowego przekonują, że okoliczne gminy powinny w większym stopniu skupić się na pomocy mieszkańcom w skorzystaniu z rządowego programu „Czyste Powietrze”, które pozwala na ograniczenie kosztów likwidacji starego paleniska, tak by spełniać normy narzucone małopolską uchwałą antysmogową. Czasu nie zostało wiele.