fbpx
Rozmawiamy

Polskie koszulki na targach w Paryżu

Agnieszka Kostrz, właścicielka firmy bieliźniarskiej Donna w Krakowie. Pracę łączy z pasją projektowania. Jej motto: kobieta ma być piękna nie tylko w dzień, ale też wieczorem i nocą.

Jak rozpoczęłaś nowy rok, z przytupem czy z niepewnością?

Z jednej strony jest duże zdenerwowanie, co będzie się działo w gospodarce, jak potoczy się inflacja i jaka będzie zasobność portfeli Polek. Z drugiej strony ciekawość. W naszej branży stabilizacja finansowa, zwłaszcza kobiet jest bardzo ważna. Produkujemy towary, które nie są pierwszej potrzeby, więc jeśli w społeczeństwie pojawia się zdenerwowanie, niepewność, to u nas zapala się czerwona lampka.

To, co będzie Ci spędzało sen z powiek?

Myślę, że wszechobecne podwyżki. Polki zawsze większą uwagę skupiają na rodzinie i jeśli w trudnej sytuacji mają z czegoś zrezygnować, to zrezygnują z przyjemności dla siebie.

 A to dla Ciebie oznacza kryzys?

Tak, tak, to jest dla mnie podstawa kryzysu.

 Czy istnieje coś takiego jak moda w nocnej bieliźnie?

Ja tworzę własny sekret tego, czym jest świat w nocy. Bieliźniarstwem zajmuję się od 30-tu lat i widzę duże zmiany, sama je też wprowadzam, bo kobiety są bardziej świadome. Bielizna powinna nas zaskakiwać, być przyjemna, wygodna i powinna poprawiać samopoczucie.

 Co w tych Twoich projektach jest najważniejsze? Materiał? Krój?

Krój to jest ta rzecz, która definiuje produkt. Zwróćmy uwagę, że przez ostatnie dwa lata większość sprzedaży przeniosła się do internetu. Kupując, oceniamy produkt na podstawie zdjęcia.

Dla mnie najistotniejsze jest to, żeby klient, który otwiera pudełko nie otrzymał tam jajka niespodzianki. Żeby dostał to, co zobaczył na zdjęciu, zarówno jeśli idzie o kolorystykę, krój i jakość wykonania.

Zaciera się granica pomiędzy strojem dziennym a strojem nocnym. To są obecne trendy?

Kobieta powinna być elegancka nie tylko w dzień, ale i piękna w nocy. Zły humor poprawia dobry strój. Czy mam mieć dobry humor tylko w dzień i być świetnie ubraną w pracy? Czemu nie możemy skupiać się na naszym życiu wieczornym. Czy ono jest gorsze czy lepsze? Jest na pewno ciekawsze i pewne rzeczy trzeba wyeksponować.

Co było najtrudniejsze w czasie od pierwszego stoiska do powstania, nowoczesnego zakładu?

Najtrudniejszy był kryzys 2007 roku. Mieliśmy ogromne plany, chcieliśmy rozwijać sieć sklepów a całkowity krach koniunktury spowodował, że musieliśmy w bardzo szybkim tempie przeorganizować całą firmę, zmienić myślenie. Najważniejsze było zdobycie nowych klientów, nie detalicznych. Było dużo obaw i niepewności, bo konkurencja była ogromna.

A był taki moment, kiedy poczułaś pomoc państwa dla przedsiębiorcy?

Nie, nigdy. Ale nie jestem po to, żeby narzekać, bo wydaje mi się, że większość z nas jest w podobnej sytuacji. Ale za to wiemy, że wszystko to, co stworzyliśmy wspólnie z mężem, to jest nasza praca i determinacja i świadomość tego, że poradziliśmy sobie z różnymi zawirowaniami. To niestety jest ta smutniejsza strona medalu, że w Polsce nie promuje się firm, nie pomaga się im. Trzeba być pasjonatem tego, co się robi, żeby tutaj tworzyć.

 Z czym jeździcie na targi do Paryża? Co chcecie tam pokazać?

Będzie nowa kolekcja, zupełnie nowe rozdanie. Chcemy pokazać wizję Donny, jako kobiety nowoczesnej, świadomej, która chce być piękna, elegancka. Druga kolekcja jest bardziej młodzieżowa i sportowa, zabieramy też modele dla kobiet o pełniejszych kształtach. Bo Donna to ja. Bo Donna, to my. Donna jest różnorodna. I właśnie z tym przesłaniem tam jedziemy.

 Dla kogo są dedykowane? Dla Muzułmanek, Hinduskich, Europejek?

Na targach w Paryżu spotyka się cały świat i tam każdy szuka inspiracji. Ponieważ dla mnie kobieta jest zawsze inspiracją, a na całym świecie jest inna, musieliśmy zrobić rzeczy, które będą podobały się każdej kobiecie, bez względu na to, czy jest z Francji, czy np. przyjechała z Kataru. Dlatego są produkty z pięknej satyny Armani. Koszulki w wersji krótkiej, spodnie w wersji długiej, długie koszulki z przepięknymi, ozdobionymi złotą koronką plecami. Tego do tej pory w naszej ofercie nie było. To jest dla nas wyzwanie, któremu staramy się sprostać, i nad którym pracujemy już od kilku miesięcy.

Wielu ludzi, którzy prowadzą własną firmę, nie mają czasu na życie prywatne. Ty dużo podróżujesz, co Ci to daje?

Z podróży zawsze przywozi się ciekawe informacje i spostrzeżenia, coś co można w swojej pracy wykorzystać. A poza tym nie ukrywam, że przez ten mój pracoholizm w pewnym wieku człowiek szybciej się wypala, szybciej traci siły, a my musimy żyć ciągle na wysokich obrotach. Prowadząc własny biznes nigdy nie masz wakacji, nigdy nie możesz powiedzieć, że skończyłam jedną kolekcję i mam z głowy. My jeszcze nie skończymy jednej a już tworzymy następną. To przekłada się na moje zdrowie psychiczne i fizyczne. I im jestem starsza, to niestety tego wypoczynku mi troszkę potrzeba.

 Jaką szefową jesteś? Co wybaczasz pracownikom, a czego nie?

Staram się porozumieć z każdym pracownikiem, ponieważ my łączymy się jak słonie na całe życie. Są osoby, które pracują z nami 20 lat. Nie, tworzę dystansów, ale jestem bardzo wymagająca. Natomiast jestem typem choleryka, to też powoduje, że czasem dochodzi do konfrontacji. U mnie w pracy nie ma takiej możliwości, żeby przepuścić jakąś rzecz, w której coś nie wyszło, czyli ktoś popełnił błąd. Wolę zostawić, wyrzucić, zaniechać, a to nie jest łatwe, prawda?

Bo za tym idą pieniądze

Za tym niestety idą pieniądze. Wszystkie złe decyzje z reguły przekładają się na kwestie finansowe. Ale nie da się prowadzić firmy bez ludzi, w których masz wsparcie. To jest absurd. Może ja jestem frontwoomen, ale za mną stoją kobiety. 99% zatrudnionych w firmie, to są kobiety, więc czasami choruje dziecko, coś wypadnie nieoczekiwanie, trzeba to rozumieć.

Jeden procent stanowią?

Mąż i główny krojczy, który jest z nami od bardzo wielu lat. To człowiek, którego się nie widzi, który jest na drugim planie. Ale bez tych ludzi nie byłoby tak profesjonalnych rzeczy.

 Jesteście rodzinną firmą, w czym to pomaga?

W stu procentach rodzinna firma i w stu procentach polski producent. Zawsze współpracowaliśmy z mężem, nawet biuro mamy wspólne. W ubiegłym roku dołączyła do nas najstarsza córka. W rodzinnej firmie jest prościej się komunikować, jest szybszy proces decyzyjny, możemy też na siebie liczyć, bo nie zrzucisz odpowiedzialności na kogoś innego. I co na pewno jest ważne? Nie mamy limitu czasowego pracy.

Prowadzenie biznesu średniego, małego w Polsce nie jest łatwe, a w ostatnich latach szczególnie. Gdybyś miała zaczynać od nowa, to podjęłabyś taką decyzję?

Teraz świat jest inny niż 30 lat temu. Są inne możliwości. Ja pracuję bardzo dużo, kilkanaście godzin w zakładzie, w domu jeszcze coś planuję a czasem śnię o pracy, ale nie narzekam. Jedyne na co narzekam, to na dostępność surowców i na to, że jest ich mało. Polskie zakłady niestety nie wytrzymują konkurencji z rynkami wschodnimi, gdzie przychodzisz, wybierasz sobie konkretny kolor i masz stworzone od nici do kokardki wszystko w tym samym kolorze. U nas jest to niemożliwe.

Obawiasz się spadku sprzedaży w tym roku?

Ależ oczywiście, że tak. Można śmiało powiedzieć, że grudzień w tej kategorii był słabszy niż rok temu, klienci kupowali, ale kupowali mniej.

Czego Ci życzyć w tym roku?

Sukcesów w Paryżu. Chciałabym pokazać Donnę w takiej formie, jaką została stworzona, czym ona dla nas jest. I to przesłanie, które zawsze tworzę dla kobiet, aby poszło w świat. To jest dla mnie bardzo istotne.

Rozmawiała: Grażyna Bekier