fbpx
Rozmawiamy

Studia za granicą dla każdego – hit czy mit?

Fot. Edunade

Rozmowa z Mateuszem Kostrzem, współwłaścicielem firmy Edunade zajmującej się rekrutacją na studia za granicą. Mateusz Kostrz jest absolwentem wydziału sinologii Fudan University w Szanghaju i magistrem analityki biznesowej Erasmus University w Rotterdamie. 

Dlaczego warto studiować za granicą?

 Na to pytanie można odpowiedzieć z dwóch perspektyw. Pierwsza, to jest strona materialna. Nie ma co ukrywać, że możliwości znalezienia pracy po studiach zagranicznych są znacznie większe. Wiem to ze swojego doświadczenia, a także z doświadczenia znajomych, którzy po ukończeniu mojej uczelni znajdowali pracę po tygodniu. Mam znajomych m.in. z Holandii, Anglii, Szkocji, wszyscy pracują w bardzo dobrych firmach, zarabiają bardzo dobre stawki. Mam też porównanie ze znajomymi z Polski, gdzie po prostu, aż tak kolorowo to nie wygląda. Ja ukończyłem studia w Holandii. Aplikowałem do pracy w polskiej firmie, która ma swój oddział w Holandii. Już po 15 minutach rozmowy z szefem zostałem zatrudniony, pomogło mi w tym zdobycie dyplomu na zagranicznej uczelni. Ale największą zaletą są wartości niewymierne, które zdobywa się mieszkając i ucząc się w innym kraju, czyli otwarcie na nowe kultury, na inne sposoby życia, na inne funkcjonowanie społeczeństwa czy podejście do biznesu. Tego nie pozna się podczas nawet najdłuższych wakacji. Na uniwersytecie w Holandii, byli ludzie z całego świata, dosłownie z całego świata. W Polsce nie miałbym okazji poznać tylu osób z innych krajów. Te znajomości oczywiście procentują, 

Tak naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz pojechałem na wakacje i płaciłem za mieszkanie, bo zawsze gdzieś miałem znajomego, u którego nocowałem. To oczywiście nie jest najważniejsze, bo zawarte znajomości na studiach procentują też w biznesie.

Jak wyglądała Twoja droga po maturze na Uniwersytet Rotterdamski?

Muszę przyznać, że do tego skłonili mnie rodzice. Zaczęło się od wyboru liceum, bo uczyłem się w liceum międzynarodowym. Żeby pójść do tego liceum, to trochę mnie rodzice musieli popchnąć, bo sam nie byłem do końca przekonany. Wszyscy moi znajomi wybierali najlepsze publiczne licea w Krakowie, a ja miałem iść zupełnie inną ścieżką, więc trochę się opierałem. Ale siła argumentów rodziców była większa. Przekonywali mnie, że warto studiować za granicą, zachęcali. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, ale do naszego liceum na wizytacje przyjeżdżali przedstawiciele różnych zagranicznych uczelni, opowiadali o zaletach i wadach kształcenia za granicą, byliśmy też na jednym z uniwersytetów w Anglii i dopiero wtedy się przekonałem, że wybór tego liceum to była dobra decyzja. 

I co stało się po maturze?

Oczywiście aplikowałem na studia zagraniczne, pomagała mi firma zajmująca się tym profesjonalnie, ale się nie udało. Dostałem się co prawda na dwa z trzech uniwersytetów, na które aplikowałem, ale do końca nie byłem do nich przekonany, więc zrezygnowałem. W podobnej sytuacji znalazł się mój kolega z liceum, którego brat pracował wtedy w Chinach. Postanowiliśmy pojechać do Szanghaju. Wyjechaliśmy na rok, tam poczułem ten międzynarodowy klimat i na 100% się przekonałem, że nie ma innej opcji, muszę studiować poza granicami kraju.

Żeby studiować na zagranicznej uczelni trzeba zdać maturę międzynarodową?

To na pewno ułatwia później naukę, bo w liceum międzynarodowym wszystkie zajęcia są prowadzone w języku angielskim, więc potem nie ma kłopotu ze zrozumieniem czegoś, mniej czasu poświęca się na naukę angielskiego i można się skupić na innych przedmiotach. Pod tym względem tak, ale absolutnie nie jest to konieczne. Polska matura wystarcza. Trzeba dobrze zdać egzamin z języka i dobrze znać ten język, bo studia to szybko zweryfikują. Większość osób, które odpadły na pierwszym roku nie poradziła sobie z angielskim. Tam taryfy ulgowej nie ma.

Często młodzi ludzie chcieliby studiować za granicą, ale myślą, że te studia są dla bogatych.

Dużo osób tak myśli, ale to absolutnie nie jest prawda. Rzeczywiście, są uczelnie bardzo drogie, np. uczelnie w Stanach Zjednoczonych, teraz w Anglii po Brexit też są drogie. Jeżeli się aplikuje na uczelnie rangi Harvardu, to one kosztują ogromne pieniądze, rzędu 100 tysięcy $ rocznie. Ale też są miejsca, które są o wiele tańsze, jak np. w Holandii czesne jest na poziomie netto 2 tysięcy euro rocznie. Tak naprawdę szkoły zaoczne w Polsce są często droższe. Jeżeli ktoś nie ma na to funduszy, to może czesne spłacać później, przez kolejne lata. Są uczelnie np. w Szwecji, gdzie studia są całkowicie za darmo, są bardzo dobre uczelnie w Belgii, gdzie czesne wynosi około 1100 EUR rocznie, także są możliwości znalezienia studiów w bardzo dobrej cenie. 

Czy miałeś czas by zarobić na czesne?

Na pierwszym roku raczej nie, jest trudno, ten czas przychodzi w kolejnych latach. Na pierwszym roku trzeba się zaaklimatyzować, poznać uczelnię i przede wszystkim trzeba się uczyć by zdać egzaminy. To jest na pierwszym miejscu, ale im dłużej się studiuje, tym łatwiej jest znaleźć czas na dodatkową pracę. Już na drugim roku pracowałem dwa, trzy dni w tygodniu, a na magisterce na pełny etat. Kluczem do wygospodarowania wolnego czasu jest efektywna nauka. Początkowo uczyłem się do jednego egzaminu dwa tygodnie, a później już tylko dwa dni. Wiedziałem z czego będą pytać, jak do tego podchodzić i po prostu, jak zdobywa się to know-how, które przychodzi z czasem.

Ile może zarobić student?

Moja pierwsza praca była oczywiście na zmywaku, ale zarabiałem wtedy około 18 euro za godzinę. I te dwa dni pracy pozwalały mi opłacić np. połowę czynszu za mieszkanie.

W rekrutacji na zagraniczne uczelnie pomagała Ci firma, ile kosztuje taka usługa i dlaczego za pierwszym razem się nie udało?

Generalnie za udzielną pomoc rodzice zapłacili około 1700 funtów. Jak patrzę na to z perspektywy czasu i od kiedy sam zajmuję się taką rekrutacją, to osiem lat temu, to były duże pieniądze. Ja aplikowałem tylko na trzy uczelnie w Anglii. Teraz wiem, że to było za mało, trzeba aplikować na więcej uczelni w różnych krajach. Mnie przyjęły dwie z nich, problem polegał na tym, że ja na nich nie chciałem studiować, więc zrezygnowałem. Na tą wymarzoną trzecią się nie dostałem.

Myślę, że trochę rolą firmy pomagającej w rekrutacji powinno być nakierowanie ucznia by wybrał odpowiednie studia. Ja takiej pomocy nie otrzymałem.

I stąd postanowiliście założyć z kolegami taką firmę, która w profesjonalny sposób pomoże abiturientom dostać się na studia za granicą. W tym roku to jest jeszcze możliwe? 

W tym roku już trochę za późno. Są jeszcze uczelnie, które przyjmują, ale jest ich stosunkowo mało. Założyliśmy firmę we trzech min. z Michałem Słowakiem, z którym rok przebywałem w Chinach. On, tak jak ja, też miał podobny problem z aplikacją na uczelnie. Nie dlatego, że słabo zdaliśmy maturę, zdaliśmy ją bardzo dobrze, tylko źle były zaplanowane terminy. Kolega w efekcie zdobył magistra na Cambridge, ale aplikując na tę uczelnię też poszukiwał firmy, która by mu w tym pomogła. Okazało się, że oni wiedzą o tym mniej niż on sam. Pomogła mu osoba, która studiowała na Cambridge.

Stąd zrodził się pomysł założenia takiej firmy, firmy opartej na ludziach, którzy ukończyli konkretną uczelnię w danym kraju. Oni mają najlepszą wiedzę na temat, jak przebiega rekrutacja, jakie dokumenty są wymagane, jak wyglądają studia, jakie można uzyskać stypendia, wsparcie socjalne itd. Jeśli ktoś chce jechać na studia do Włoch, my znajdujemy osobę, która tam aplikowała, zna uczelnię, kraj, wie ile kosztuje mieszkanie, pomoże je znaleźć i nawet odbierze osobę z lotniska. Obecnie w zespole pracuje 6 osób, ale współpracuje z nami 30 mentorów z Europy i Azji, którzy bezpośrednio wspierają naszych klientów.

fot. Edunade

Edunade ma swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii. Ty jesteś przedstawicielem w Polsce. Co jeszcze macie w swojej ofercie? 

Początkowo naszym głównym celem była pomoc w aplikacji zaczynając od dobrania odpowiedniego kierunku studiów, odpowiedniej uczelni dla kandydata po wysłanie dokumentów. Później dołączyliśmy korepetycje, których udzielamy coraz więcej, przygotowania do matury i warsztaty dla maturzystów w szkołach w całej Europie. Takich wykładów w tym roku mieliśmy 20 w 10 różnych krajach. Przedstawiamy na nich naszą firmę, opowiadamy trochę naszej historii, ale głównie przekazujemy naszą wiedzę na temat studiów za granicą: jak aplikować, dajemy podstawowe rady. Na warsztaty zapraszamy też osoby z różnych państw na prezentację swoich uczelni i całego systemu kształcenia wyższego. Każdy wykład jest inny, zależy dla jakiego kraju jest przygotowywany. Takie warsztaty zazwyczaj trwają około półtorej godziny. Ostatnio mieliśmy spotkanie on-line w jednym z liceów w Kielcach, w którym uczestniczyło około 200-tu uczniów.

O co najczęściej pytają polscy uczniowie?

Głównie o to, czy polska matura daje takie same możliwości jak międzynarodowa, o koszty, o perspektywy na rynku pracy. O to, o czym właśnie rozmawiamy. 

To co trzeba zrobić aby aplikować na zagraniczną uczelnię? Konkrety.

Trzeba zdać dobrze maturę, przynajmniej 70, 80 %, zdać bardzo dobrze język angielski, potem wypełnić odpowiednie dokumenty i napisać list motywacyjny, który jest bardzo ważny. Bo np. na jedno miejsce aplikuje kilka osób, które mają podobne wyniki z matury i wówczas o przyjęciu decyduje list motywacyjny. My pomagamy w wypełnianiu dokumentów i pisaniu takich listów. Łączymy też przyszłych studentów z absolwentami, by mogli skonfrontować swoją wiedzę na temat wybranego kierunku, proponujemy testy osobowości, żeby pomóc w odpowiednim wyborze, a następnie szukamy dobrej, w miarę taniej uczelni, czyli prowadzimy profesjonalne doradztwo akademickie. Później pomagamy też w znalezieniu miejsc na praktyki i staże.

Macie już pierwsze sukcesy na koncie?

Mamy kilkudziesięciu klientów indywidualnych, którym udzielamy korepetycji, wspieramy w doborze uczelni czy w aplikacji. Podpisaliśmy sporo umów ze szkołami w Europie, w tej chwili prowadzimy wykłady w 20 liceach, a w ostatnich miesiącach weszliśmy na rynek chiński i indyjski. Dwa tygodnie temu mieliśmy pierwsze wykłady w Chinach, teraz mamy pierwszego klienta z Chin, także myślę, że nasze chińskie ekspansje dość szybko się zwrócą. W Indiach dopiero zaczynamy. Podpisaliśmy kontrakt dosłownie tydzień temu. 

Wspominałeś o tym, że studia zagraniczne dają dużo możliwości. Łatwiej znaleźć staż, atrakcyjną pracę. To dlaczego wróciłeś do Polski?

Na studiach pracowałem dla polskiej firmy, która miała też biuro w Holandii. To nie była ogromna firma, ale robiliśmy bardzo ciekawe projekty i dość szybko można było awansować. Chciałem też zdobyć doświadczenie, nauczyć się wielu nowych rzeczy. A, że główne biura firmy znajdują się w Polsce naturalny okazał się powrót do kraju. Poza tym przez ostatnie lata bardzo rzadko bywałem w domu, szczerze mówiąc trochę tęskniłem, więc chciałem na chwilę wrócić. Teraz jestem ze względów biznesowych, rozkręcamy firmę i mój pobyt tutaj jest konieczny. Ale myślę, że to nie jest mój przystanek końcowy. Przyzwyczaiłem się do międzynarodowego środowiska i chciałbym do niego wrócić, bo każdy jest z jakiegoś kraju, ma jakąś swoją historię. To mnie od początku bardzo ciekawiło na studiach, podczas wyjazdów i ciągnie mnie tam. Nie jest tak, że tutaj jest mi źle, bo absolutnie tak nie jest, ale wydaje mi się, że jakbym nie spróbował czegoś innego, to później bym żałował.

Studia za granicą dodają więcej pewności siebie?

Tak, na pewno tak, ale największe doświadczenie zdobyłem w Chinach. Pojechaliśmy tam w wieku 19-tu lat. Mieszkaliśmy w dzielnicy, gdzie byliśmy jedynymi białymi osobami. Utrzymywałem się z udzielania korepetycji z angielskiego i uczyłem się mandaryńskiego. Kiedy wróciłem do Europy i rozpocząłem studia na Erasmus University zobaczyłem różnice pomiędzy mną a kolegami, którzy nie mieli przerwy w nauce, którzy pierwszy raz wyjechali z domu. Ja byłem trzy poziomy wyżej jeżeli chodzi o to, jak tam sobie radziłem, że byłem w stanie ugotować obiad, załatwić sprawy na uczelni i potrzebne w normalnym życiu. Potem wróciłem do Chin jeszcze na pół roku szlifować język. Teraz ta ciężka praca włożona w naukę owocuje, bo jest to trudny język.

Co byś powiedział abiturientowi, który nie dostał się na studia, co ma ze sobą robić?

Zdać maturę jeszcze raz i uzyskać lepszy wynik by dostać się na dobrą uczelnię w przyszłym roku. Ja zrobiłem podobnie i dostałem się tam, gdzie chciałem. Przez rok uczyć się, zdobywać doświadczenie, dobrze zastanowić się nad wyborem kierunku, zrobić dokładny research uczelni. Ja tak zrobiłem będąc w Chinach i okazało się, że jest 15 innych krajów, w których mogę studiować, a o których rok wcześniej nie wiedziałem. Taki rok przerwy od nauki, zwłaszcza w młodym wieku to nic złego. Można wyjechać gdziekolwiek, do Azji, do Australii, do USA i robić staże, pracować, robić ciekawe rzeczy. Może zarobi się małe pieniądze, ale zdobędzie się super doświadczenie. Za granicą prawie każdy robi sobie rok przerwy między liceum a studiami. Tam jest to normalne. Ten rok pozwala zastanowić się nad tym, co chce się w życiu robić. Bo trzeba też pamiętać, że studia to jest jednak duże poświęcenie, to są trzy, cztery lata nauki i trzeba lubić to co się robi. W Polsce taki sposób podejścia nie jest popularny. Nie wiem dlaczego, ale mogę zapewnić, że moja decyzja o wyjeździe do Chin, to jak do tej pory jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

Gdzie szukać kontaktu z Wami?

Można nas znaleźć pod stroną www.edunade.com, lub pod numerem telefonu 663337793 i mailowo – contact@edunade.com. Jesteśmy również aktywni w mediach społecznościowych. Zapraszamy.

To powodzenia w biznesie i dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Rozmawiała Grażyna Bekier

 

/artykuł sponsorowany/

Redakcja Lubię Kraków

Redakcja Lubię Kraków