„Nigdzie indziej” – nigdzie indziej nie istnieję, tylko tu gdzie jestem – rozmowa z Małgorzatą Krzysicą, aktorką Teatru Ludowego, piosenkarką
W jakim momencie życia teraz jesteś?
W pewnym sensie „na zakręcie”. Odchowałam córki, na karierze już dawno mi nie zależy, chcę tylko pracować, aby godnie żyć. Jestem też w takim wieku, że zaczynam myśleć ile czasu mi zostało, zwłaszcza, że odeszło już wielu moich przyjaciół. Cieszę się więc każdym dniem, chcę żyć pełnią życia i na przekór wszystkiemu realizuję swoje marzenia. Już nie mieszkam w bloku, mieszkam w domu poza Krakowem. Kocham ogród i gdy tylko mam wolną chwilę, to grzebię w ziemi. Ciągle coś sadzę np. wymyśliłam sobie, że mój trawnik będzie wyglądał jak Dolina Kościeliska. Co roku kupuję kilkaset cebulek krokusów i w jesieni je sadzę. Na wiosnę, jak ludzie idą drogą, patrzą i się dziwią: wokoło nie ma nic, a u mnie krokusowy dywan.
Odpoczywasz w ogrodzie?
Uwielbiam ciszę i spokój, gdy tylko ptaki śpiewają. Praca w ogrodzie to dla mnie relaks, przecież na co dzień pracuję w zgiełku, hałasie. W takim dość specyficznym hałasie związanym ze sceną. Gra głośna muzyka, trzeba głośno mówić. Moja córka i przyjaciele mówią mi, że głośno mówię. Tylko, że to dzieje się poza moją świadomością, taka choroba zawodowa.
Skąd bierzesz siłę i energię do pracy?
Łatwo nie jest. Ale też jestem w takim momencie życia, że nie mam wyjścia. Muszę sobie dawać radę. Jestem kobietą wbrew pozorom bardzo kruchą. Skłamałbym, gdybym powiedziała, że nie uroniłam łzy. Uroniłam ich w życiu bardzo wiele. Teraz też nie wiem, jaka będzie moja przyszłość. Wierzę jednak, że każdy człowiek napotkany w życiu miał mnie czegoś nauczyć, nawet wtedy, gdy były to bardzo bolesne lekcje. Sił dodaje mi moja 84-letnia mama i 14letnia córka. Jestem im potrzebna. Poza tym robię to, co lubię – gram i śpiewam.
Kobieta może być sama?
Oczywiście, że tak, to kwestia wyboru. Nie powiem, że jest łatwo, chociażby patrząc na czysto praktyczne rzeczy. Mieszkam w domu, więc za chwilę pójdę odgarniać śnieg, potem przerzucę przez plecy kubik drewna do kominka, sama ogarniam ogród i cały dom. Wielu rzeczy musiałam się nauczyć. A czy psychicznie jest to do udźwignięcia? Tak, pod warunkiem, że kobieta znajdzie w sobie dużo siły w nadziei, że będzie lepiej. Myślę, że kobieta nie powinna być sama, ale może, zwłaszcza jeżeli musi albo chce.
Czy musiałaś zmienić swoje plany zawodowe, gdy na świecie pojawiły się córki?
Nie do końca. Oczywiście, że pewnych ról nie mogłam grać. Ale niektóre tak. Byłam pod kontrolą lekarza i wiedziałam, że ciąża była bezpieczna. Kiedy byłam w ósmym miesiącu z drugą córką grałam przekupkę, taką pyskatą babę, która miała dziesięciominutowy monolog. Mogłam być bezkarnie wielka i w namarszczonej spódnicy. Zazwyczaj podczas mojego monologu dużo się działo. To była scena zbiorowa. Gdy skończyłam mówić, zobaczyłam, że koledzy jakby zamarli, znieruchomieli. Za kulisami zapytałam, co się stało? Jeden z nich odpowiedział: „Gocha – ja się bałem, że ty tam za chwilę urodzisz”! Później, gdy urodziłam Zosię, złożyłam pismo do dyrektora teatru, żeby mi pozwolił wrócić do pracy po dwóch miesiącach. Obie córki karmiłam piersią, każdą przez ponad rok. Odciągałam pokarm i biegłam do pracy. Oczywiście pomoc mojej ukochanej mamy – babci była bezcenna.
Dzisiaj 40 % matek nie pracuje, nie chcą, nie mogą?
Jeśli kobieta chce spędzić z dzieckiem pierwsze miesiące czy pierwsze lata jego życia, to jej wybór. Nie ma w tym niczego złego. I wspaniale, że ma taką możliwość. Z drugiej strony, jeśli kobieta jest aktywna zawodowo, tak jak ja, to nie może sobie pozwolić na długą przerwę. W moim zawodzie, jeżeli wypadnę z obiegu na kilka miesięcy lub lat, to nie mam do czego wracać, wszyscy o mnie zapomną.
Co zmieniły dzieci w Twoim życiu?
Macierzyństwo jest czymś wspaniałym. Uważam, że każda kobieta powinna mieć dziecko, bo inaczej pewnych rzeczy nie zrozumie. Cóż, miałam więcej obowiązków, musiałam pogodzić pracę zawodową z macierzyństwem, ale z tego powodu nie stało się nic złego. Moje córki wiele mnie nauczyły, starsza już rozpoczęła samodzielne życie. Ja mieszkam jeszcze z młodszą.
Trudno jest pozwolić dziecku odejść z domu?
Jeżeli się kogoś kocha, to trzeba dać mu wolność. Matki, które na siłę trzymają przy sobie dzieci, robią im wielką krzywdę.
Co najważniejszego przekazałaś córce na dorosłą drogę życia?
To, że może liczyć tylko na siebie. Świat jest bezwzględny, ale też od niej zależy, czy zobaczy jego piękno.
A co mówisz młodszej, nastolatce?
To samo. Dzieciaki w tym pokoleniu są bardzo nieporadne. Myślą, że mama i tata Google dają odpowiedź na wszystkie pytania, a tak nie jest. Staram się przekazać jej zarówno czysto praktyczne rady na przykład, że trzeba dodać łyżkę śmietany do ciasta, żeby było kruche, jak i nauczyć dystansu do świata. Moja młodsza córka ma bardzo mocny kręgosłup moralny, otwarty umysł. Uważam, że wychowałam je obie na wspaniałe młode dziewczyny. Jestem z nich dumna.
Pozwalasz córkom decydować o sobie?
Absolutnie mają wolny wybór. Jestem matką, która pozwala dzieciom samym decydować o własnym losie. Dzieci muszą mieć prawo wyboru, muszą mieć prawo do popełniania błędów. Jeżeli popełnią błędy, poniosą konsekwencje. Oczywiście mogę je ostrzec, ale i tak zazwyczaj nie słuchają. A potem przytulę i pocieszę. Jednak to pokolenie nie umie, według mnie, okazywać czułości. Cóż, taka moda.
Spotykamy się w zwykłej galerii handlowej, powiedz jakie kobiety tutaj widzisz?
Polki są zadbanymi kobietami, które chcą pięknie wyglądać, być pięknie ubrane. Niektóre chcą mieć wielkie, pękate usta i wielkie firany rzęs, jeśli im się to podoba, to ich sprawa, szanuję ich wybór. Ja chciałabym, żeby moi koledzy czy koleżanki zobaczyli we mnie inne wartości. Uroda to nie wszystko. Na co dzień chodzę bez makijażu albo z delikatnym. Lubię naturalność.
Jakie my kobiety wyjdziemy po pandemii, po tym kryzysie, który mamy?
Myślę, że wyjdziemy potwornie poobijane. Zostałyśmy zastraszone i zmuszone do wielu wyrzeczeń. Odebrano nam wolną wolę i godność. Pytałaś wcześniej o macierzyństwo. Wola walki o siebie, o swoją rodzinę w kobiecie jest bardzo silna, zwłaszcza jeżeli kobieta jest zdeterminowana. Jeżeli pozwolimy oblepić się błocku, które nas otacza, nieżyczliwymi ludźmi, to wyjdziemy poobijane, ale na paradoksalni silniejsze. Zawsze powtarzam, że dobra energia czyni dobro a zło wraca ze zdwojoną siłą. I o tym, w tych trudnych czasach należy pamiętać.
Czegoś żałujesz w swoim życiu?
To nie jest kwestia żałowania, tylko teraz wiem, że uprawianie zawodu artystycznego w naszym kraju jest, delikatnie mówiąc, trudne. Kiedyś artysta, to był ktoś. Ja jestem z pokolenia, które wychowało się na aktorstwie Treli, Seniuk, Stuhra, Pieczki, Nowickiego. To byli moi profesorzy. Wtedy teatr miał ogromne poszanowanie. W tej chwili jesteśmy nikim. Po 35-ciu latach pracy, które minie mi w 2023 roku moja pensja teatralna jest żałosna. Muszę dorabiać gdzie się da. Aktor nie tylko ze względów finansowych jest nieszanowany, ale nie ma już poszanowania dla samego rzemiosła. Bo aktorstwo to bardzo trudne rzemiosło, niezależnie od artystycznych uniesień. Nie mówię już o cyklu pracy, bo zaczynam próby o 10-tej, kończę je o 22-giej z krótką przerwą obiadową, w tym czasie zazwyczaj są przymiarki kostiumów. Dojeżdżam też na spektakle do Katowic. Pracuję praktycznie 7 dni w tygodniu. W poniedziałki wolne od teatru aktorzy prowadzą warsztaty albo wykładają na uczelniach, żeby dorobić. Dlatego, gdybym mogła jeszcze raz zacząć moje życie artystyczne, to aktorstwo byłoby moim hobby. Nie zrezygnowałabym z tego, bo ja uwielbiam teatr, uwielbiam film, kocham śpiewać, ale to nie byłaby jedyna rzecz, której bym się poświęciła. Jako mody człowiek starałbym się zapewnić sobie jakiś status majątkowy, poczucie bezpieczeństwa dla siebie i mojej rodziny, nie rezygnując ze swoich pasji. Inaczej bym też poprowadziła swoje życie osobiste.
Nie jest chyba tak źle, grasz w teatrze, nagrywasz płyty?
Nie narzekam na brak pracy, ale też sama jej wciąż szukam. Mało kto zdaje sobie sprawę w ilu castingach aktor musi wziąć udział, by dostać rolę. Idąc do szkoły teatralnej marzyłam, by grać i śpiewać w musicalach, bo wychowałam się na amerykańskich filmach musicalowych, to był mój świat. W szkole teatralnej poznałam teatr innego rodzaju, poznałam co to jest aktorstwo, nauczyłam się innego funkcjonowania w przestrzeni artystycznej. Natomiast śpiewanie zawsze było moją pasją, na którą nigdy nie miałam czasu albo pieniędzy. A teraz każdy zarobiony gdzie indziej grosz wydaję na nagrania. Nieoceniona jest też pomoc sponsorów, ale o tych ostatnio bardzo trudno. W tej chwili nagrywam swój album z okazji 35-lecia pracy artystycznej. Album będzie dwupłytowy, zatytułowany „Krzysica”. Na jednej płycie będą piosenki rockowo-popowe, a na drugiej latynoskie.
Singiel „Sztuczne ognie” brzmi jak hymn współczesnych czasów
To utwór, na koniec pierwszej płyty noszącej tytuł „Nigdzie indziej” – nigdzie indziej nie istnieję, tylko tu, gdzie jestem. Bo w tych czasach żyję. Jestem tu i teraz. Jeśli „Sztuczne ognie” obudzą nasze społeczeństwo, to świetnie. Druga płyta ma tytuł „Alegorią jestem” i utrzymana jest w rytmach latynoskich, które uwielbiam i znakomicie się w nich czuję. Stąd też piosenka świąteczna „Niech ta kolęda odmieni nas”, to flamenco. W Polsce każdy szanujący się artysta musi nagrywać tradycyjne kolędy w różnych aranżach, dla mnie coraz bardziej nudnych. Dość dzwoneczków i skrzypeczek. O świętach można zaśpiewać z przekazem oraz temperamentem i to właśnie zrobiłam. Poza tym kolędy na całym świecie mają różny charakter muzyczny, trzeba się trochę otworzyć na inną estetykę. Oczywiście polskie kolędy i pastorałki też śpiewam.
Ty w ogóle dobrze czujesz się w różnych stylach, bo zmierzyć się z Edith Piaf – to trzeba mieć dużo odwagi
„Głos ludzki/Piaf”, to jest niezwykły spektakl, nie tylko ze względu na śpiewane w nim utwory, ale też na aranże Abla Korzeniowskiego, którego znam jeszcze z czasów studenckich. W tej chwili jest wziętym muzykiem w Hollywood. On zrobił aranże orkiestrowe utworów Edith Piaf dla Patrici Cass a mój teatr i ja, jako jedyni w Polsce mamy do nich prawa. Można więc je usłyszeć w moim wykonaniu tylko Pod Ratuszem na scenie Teatru Ludowego. W spektaklu jest dwanaście songów Piaf w mojej interpretacji a łączy je pięć pięknych monologów z dramatu Jeana Cocteau „Głos ludzki”. Myślę, że wstydu nie ma, bo dostaję owacje na stojąco.
Gdzie spędzisz Sylwestra?
Z córką i czterema kotami w domu.
Jaki to będzie koniec roku?
To będzie piękny Sylwester, wreszcie nie będę w pracy, zapalę w kominku, włączę jakąś piękną muzykę albo jakiś bardzo dobry film. A koty będą mi mruczeć na kanapie. Będę tego dnia bardzo szczęśliwym człowiekiem i mamą.
Facebook: https://www.facebook.com/malgorzatakrzysica
Instagram: https://www.instagram.com/malgorzatakrzysica/
Rozmawiała Grażyna Bekier